sobota, 7 września 2013

Mega notka jako rekompensata,czyli rozdział 11-''No wiesz.Można by Cię było uznać za pół-Amerykankę.'' i coś tam co niektórzy może czytali



Witajcie ludzie z Ziemi i Marsa!A specjalne powitanie dla tych z Jowisz!
Lol odwala mi już!
No więc hej.hej!
Co tam?Jak tam?I wgl
Wgl to jak szkoła?U mnie masakra,bo jak muszę patrzeć na mordy niektórych to rzygać mi się chce.Jedyny plus chodzenia do sql to wymiana z Ukrainą *.*.10 dni wolnego od patrzenia na tą bande debili.Ooo już się doczekać nie mogę.To jak się pewnie domyślacie oznacza,że zawieszę na ten czas bloga.Od 8 października na pewno,a czy wcześniej to nwm bo możliwe,że nawet od 27 września już.
Ale pomijając to to wybaczcie mi,że długo nie pisałam,ale byłam na wakacjach,potem odpływ weny,potem chwilowy dołek,potem lenienie się,potem szkoła i znowu odpływ weny.No,ale wreszcie coś napisałam.
Coś co miało być bardzo poetyckie,a zapewne wyszło do kitu.No to nie przynudzam.Czytajcie:



   ~Z perspektywy narratora~
   Noc ku niezadowoleniu członków Sibuny minęła nadzwyczaj spokojnie.Tak zgadza się,gang Scooby'ego,jak to mówi Jerome,nie był zadowolony ze spokoju nocy gdyż chcieli wreszcie wiedzieć co mają robić i gdzie iść.Niestety nie zawsze jest tak jakby się chciało.
   Rano na śniadaniu cała siódemka była jakaś posępna.Nic nie jedli,nic nie mówili...zastanawiali się.Zastanawiali się co może stać się jeśli nie znajdą tego czego szukają,choć wciąż nie wiedzą co to jest.
   Po śniadaniu jak zawsze udali się na lekcje.Pierwszą mieli historię.Nie cieszył ich ten fakt,ale zmuszeni byli do obecności na lekcji.Kolejna chemia,po chemi jeszcze coś,potem długa przerwa,zajęcia z gry aktorkiej,które tym razem obyły się bez zbędnych problemów,po lekcji z panem Winkler'em mieli jeszcze dwie lekcje,a potem uradowani wrócili do domu.Był piątek,więc nie musieli odrabiać lekcji.Postanowili wykorzystać wolne popołudnie na swoje własne sprawy i problemy.
   Na obiedzie wszyscy pojawili się dość szybko.Było to zapewne spowodowane brakiem jakichkolwiek zajęć.Trudy podała wiele przysmaków na stół i wróciła do kuchni robić ciasto,co jednak nie było proste zważając na obecność w jadalni Alfie'go,który wprost uwielbia ciasto czekoladowe,a takowe gospodyni właśnie miała zamiar upiec.
   Podczas obiadu panował ogromny hałas gdyż wszyscy sprzeczali się.Postanowili,że wszyscy razem gdzieś pójdą,ale nie mogli się zdecydować gdzie.Amber wpadła na ''genialny' pomysł żeby pojechać na plażę.Wszystkim ten pomysł odpowiadał,ale niestety nie mogli go zrealizować gdyż było już zbyt zimno na wypady nad morze czy chociażby nad jezioro.Jerome wpadł na pomysł żeby iść do wesołego miasteczka,ale ten pomysł również był nie na miejscu,bo było już za zimno na takie zabawy.W końcu wyszło na to,że nic nie wymyślili i rozeszli się do swoich pokoi.
   Nuda,nuda i jeszcze raz nuda.To było dokładnie to co robili uczniowie z domu Anubisa.Nudzili się.Na dworze zrobiło się zimno,więc nikt nie chciał porzucać ciepłego domu dla mroźnego powietrza i silnego wiatru na zewnątrz.
   Blondynka zebrała wszystkie dziewczyny w swoim pokoju i godzinami im opowiadała o makijażu,sukienkach,topach,spodniach,spódnicach,fryzurach i innych modowych bzdetach.Nawet nie zauwaźyła kiedy większość przyjaciółek przestała jej słuchać i zaczęła pisać sms-y ze sobą.Po godzinie jednak to się zmieniło gdyż połowa dziewczyn zasnęła.Żadna z nich nawet nie przypuszczała,że gadanina Amber może być aż taka nudna,a jednak.
 -Dziewczyny!-Wrzasnęła zbulwersowana blondynka,gdy zobaczyła,że te są pogrążone w głębokim śnie.Było to tak głośno,że wszystkie zaraz migiem zerwały się na równe nogi.
 -Sorki Amber.-Powiedziała Nina drapiąc się po głowie zakłopotana.-Trochę nam się przysnęło
   Blondynka zmroziła wzrokiem każdą po kolei.
 -Oj no Amber....-zaczęła buntowniczka Patricia.-Daj spokój.Nie nasza wina,że twój wykład był usypiający.
   Na te słowa dziewczyna oburzyła się jeszcze bardziej.
 -Usypiający!?-Powtórzyła z krzykiem,na co rudowłosa wzruszyła ramionami.Reszta przysłuchiwała się ich wymianie zdań z zaciekawieniem.
 -No co?Nie każdy uwielbia ciuchy,buty,torebki i inne bzdury. 
 -Bzdury!?-Blondynka znów krzyknęła,za to Patricia zdała sobie sprawę z tego,że nieźle się teraz wkopała.
 -A co?Przecież nie ciekawostki.-Odpowiedziała spokojnie.  
   Amber aż gotowała się ze złości.Tupnęła nogą z taką siłą,że korek przy jej szpilkach aż się wygiął.
 -Wow.-Wymsknęło się Joy.Zaraz zakryła sobie usta ręką. 
   Blondynka natomiast jęknęła jeszcze bardziej zbulwersowana. 
 -Moje ulubione buty!
   Dziewczyny nie mogły powstrzymać się od śmiechu ,jednak wiedziały ,że jeżeli jakaś chociaż wyda z siebie małe pisknięcie blondynka po prostu dostanie szału. Każda więc poszła za przykładem Joy i przyłożyła sobie dłoń do ust.
Na raz dobiegło je pukanie do drzwi.
 -Kto tam?-Spytała Mara niewinnie jak gdyby nigdy nic.
 -To ja Fabian-Co tam się dzieje?-Spytał. 
 -Wszystko jest okay kochanie.-Odpowiedziała mu jego dziewczyna.-Amber tylko trochę się wkurzyła.
   Wspomniana dziewczyna puściła tę uwagę mimo uszu.
 -A czemu pytasz?-Zapytała tym razem Victoria.
 -No ,bo siedzimy z chłopakami na dole i nagle słyszymy krzyki,jęki,wrzaski....Trochę nas to zaniepokoiło.-Odpowiedział chłopak.
 -Eee...tam.-Buntowniczka machnęła ręką.-Po za furią Amber nic się nie dzieje.
   Dziewczyna spiorunowała ją wzrokiem ,a na zachichotała. 
 -Jesteście pewne?-Zadał kolejne pytanie.
 -Tak.-Odpowiedziały chórem,a ten wszedł do pokoju by się rozejrzeć.
 -Widzisz?Nic się nie dzieje.-Powiedziała do niego Nina z uśmiechem.
 -A nie chciałybyście obejrzeć może z nami filmu na dole?-Ciągnął brunet.
 -My możemy.-Odpowiedziała mu Pat.-Ale Ambs nie.Ona ma żałobę.-Wszyscy oprócz Amber zaczęli się śmiać.
 -Dosyć!-Krzyknęła w końcu.
 -Amber wyluzuj.-Powiedziała rudowłosa ,kiedy przestali się śmiać.-To tylko żarty.
 -Jestem Brytyjką i nie kapuje waszych żartów!-Warknęła.
 -Dobra chodźmy na ten film.-Zdecydowała Nina.-Niech się Amber uspokoi.
   Wszyscy oprócz blondynki opuścili pokój i zeszli na dół.
 -Przyprowadziłem nam dziewczyny!-Zawołał uradowany Fabian,kiedy wszedł do salonu.
 -Chyba raczej tylko Eddie'mu i sobie.-Skwitowała Victoria fakty,na co brunet tylko wzruszył ramionami,pociągnął swoją dziewczynę za rękę i oboje usadowili się na kanapie.Buntowniczka natomiast podeszła do swojego chłopaka z uśmiechem wymalowanym na jej twarzy.
 -Cześć Gaduło.-Przywitał się z nią blondyn,po czym zrobił jej miejsce obok siebie,a ona usiadła.Reszta dziewczyn usadowiła się na podłodze przed telewizorem.Trzeba przyznać,że to były najlepsze miejsca.Lewis za to rozejrzał się po pokoju.
 -A gdzie jest moja Amber?-Spytał zagubiony.
 -Świruje w pokoju.-Odpowiedziała na jego pytanie rudowłosa i roześmiała się.
 -Aaa...-Eddie machnął ręką.-Czyli,że nic nowego.
 -Jako jedyny bez dziewczyny będę film oglądał.-Pożalił się ciemnoskóry robiąc minę zbitego szczeniaczka.
 -Zawsze możesz do niej iść.Jak przestanie się użalać nad szpilkami to ją tu przyprowadź-Powiedziała Joy.
   Ciemnoskóry zerwał się z fotela,na którym dotychczas siedział i udał się na górę,do pokoju swojej ukochanej.Zapukał,ale odpowiedziały mu tylko szlochy blondynki,martwiącej się o swoje ulubione buty.Wszedł więc do środka i spostrzegł siedzącą na swoim łóżku dziewczynę z rozmazanym makijażem.Niektórzy mogli by nawet pomyśleć,że rzucił ją chłopak,a tak przecież nie było.Jej chłopak stał właśnie w progu.
 -Amber,kotku co Ci się stało?-Spytał zmartwionym tonem brunet.
 -Złamałam obcas-Wychlipała.
 -To wszystko?-Chłopak był zdziwiony.
 -Yhym-Tylko tyle dane mu było usłyszeć w odpowiedzi.
 -Księżniczko,nie ma się czym martwić.We wszystkich butach świetnie wyglądasz.-Spróbował pocieszyć ją czarnoskóry siadając obok niej i przytulając ją do siebie.
 -Ty to zawsze wiesz co powiedzieć.-Millington uśmiechnęła się.
 -Od tego właśnie jestem moja księżniczko.-Powiedział z uśmiechem.-Obejrzysz z nami film?-Spytał po chwili.
 -Jaki?
 -Nie wiem.Chyba horror.-Powiedział niepewnie Alfred.
 -Alfie,wiesz,że nienawidzę horrorów.-Mruknęła niezadowolona.
 -Spokojnie.Będę przy Tobie.-Zapewnił.
 -Ooo Alfie.
 -No to chodź.-Zaproponował chłopak.
 -Już tylko wybiorę buty.-Rzuciła dziewczyna i podeszła do swojej ogromnej szafy.
   Wpatrywała się w nią i zastanawiała się jakie buty założyć.Miała ich bardzo dużo,a w połowie z nich nawet nie chodziła.
 -Nie wiem,które wziąć.-Marudziła.
 -Weź którekolwiek.Wszystkie są świetnie.-Powiedział nieco znudzony już tym czekaniem Lewis.
   Amber po pięciu minutach wreszcie wyciągnęła z szafy czarne szpilki i włożyła je na nogi.Chłopakowi w ramach podziękowania za pomoc dała buziaka w policzek,ale jemu nie do końca to odpowiadało.Przyciągnął blondynkę do siebie jak najbliżej mógł i namiętnie pocałował.Millington na początku była zdziwiona czynem swojego chłopaka,ale w końcu odwzajemniła jego pocałunek.
   Gdy oderwali się od siebie zeszli na dół.
 -Przestałaś się obrażać?-Spytała Patricia gdy para przekroczyła próg salonu.
 -Wybacz,Patricio,ale ja jestem Brytyjką i nie rozumiem tych waszych żartów.-Odpowiedziała.
 -Sugerujesz,że ja nie jestem?-Oburzyła się Williamson.
 -No wiesz.Można by Cię było uznać za pół-Amerykankę.-Stwierdziła Amber.
 -O przegięłaś blondynko.-Mruknęła do siebie i zerwała się z kanapy chwytając przy tym poduszkę.
   Amber widząc co się święci zaczęła uciekać,ale nie oddaliła się zbytnio w szpilkach i została dopadnięta już przy drzwiach wyjściowych z domu Anubisa.Blondynka kilka razy została uderzona poduszką i nic więcej.Na jej szczęście Williamson nie miało przy sobie żadnego napoju,dzięki czemu Millington była sucha i czysta.
 -Zepsułaś mi fryzurę!-Zbulwersowała się długowłosa.
 -Przeżyjesz.
   Amber udała się na górę ponownie ułożyć sobie włosy,a rudowłosa wróciła do salonu i usiadła na swoim wcześniejszym miejscu.
 -Dlaczego mi to robisz,Trixie?-Mruknął zrozpaczony nieobecnością swojej dziewczyny Alfred Lewis.
 -Zasłużyła sobie.
 -I tak ma szczęście,że oberwała poduszką,a nie sokiem.-Stwierdził Jerome wychodzący z kuchni z dzbankiem cieczy,która była sokiem o smaku pomarańczy.-Chociaż nic straconego.-Powiedział podchodząc do swojej przyjaciółki.
 -Nie obleje jej sokiem Jerome.-Zwróciła się Patricia do chłopaka z wysoką czupryną.
 -A szkoda.-Mruknął w odpowiedzi i postawił sok na ławę stojącą w salonie.
 -To jaki film oglądamy?-Spytała dotychczas cicha Bella.
 -Yyy nie mam zielonego pojęcia.-Powiedział Jerome.
 -No więc po co tu jesteśmy?-Zapytała Victoria zdezorientowana.Spodziewała się,że chłopacy już wybrali jakiś film.
 -Obejrzyjmy horror.-Zaproponował Fabian.
 -Od kiedy ty oglądasz horrory?A po za tym to horrory są głupie.Ani trochę nie straszne.-Głos zabrała ta najbardziej wygadana,Patricia.
 -No wiesz,horrory są na swój sposób fajne.-Powiedział brunet obejmując swoją dziewczynę ramieniem.
 -Fabian kujonku,pamiętaj,że nie wszyscy mamy tę przyjemność.-Mruknął złośliwie Clarc.
   Chwilę po tym do pokoju wróciła Amber i usiadła obok swojego chłopaka,wtulając się w niego.
 -Może nie przy ludziach?-Mruknął zjadliwie Jerome.
 -Nie moja wina,że Twoja dziewczyna z Tobą zerwała.-Powiedziała bez przejęcia Millington.
 -No to będziemy coś oglądać czy tylko siedzieć i gadać o głupotach?-Pytanie zadała Mara w celu odbiegnięcia od tematu par.
 -Dobra!Ludzie!Oglądamy ten nowy jakiś tam se horror i koniec kropka!''Obecność'' oglądamy!-Postanowiła wreszcie  przerwać tą całą bezsensowną rozmowę Victoria.
   Wszyscy się na to zgodzili.
   Obejrzeli ten film od początku do końca.Nie obyło się oczywiście bez krzyków Amber i przerażonych min Fabiana.Cała reszta można powiedzieć była niewzruszona tym filmem.Gdy się skończył Victor akurat wygłaszał swoje ulubione powiedzenie.
 -Właśnie wybiła dziesiąta,macie dokładnie pięć minut,a potem chcę usłyszeć jak upada...ta szpilka!-Mówił dumnie dozorca domu.
   Uczniowie nie mieli innego wyjścia jak posłuchać rozkazu opiekuna domu Anubisa i pójść do swoich pokoi.
   Ta noc już nie była taka  spokojna.Niektórych dręczyły koszmary.Koszmary,w których widzieli cierpienie różnych osób,tych znajomych i tych zupełnie obcych.To było straszne.Wiele krwi,krzyków,ran,jęków rozpaczy.Można by było pomyśleć,że były to tylko koszmary po obejrzeniu tego filmu,ale to nie było możliwe,bo dwie najodważniejsze osoby w tym domu nie miewają takowych snów.Nie boją się horrorów,zwykłe koszmary to dla nich nic nadzwyczajnego,a to o czym śnili tej nocy przyprawiało o ciarki,a nawet o zawał serca.
   Williamson obudziła się i zerwała do pozycji siedzącej.Gdy tylko otworzyła oczy zobaczyła jakiś cień.Zamrugała kilka razy i zniknął.Czyżby jej się przewidziało?Czy też może kolejny duch ich nęka?Tego nie wie nikt,ale pewne jest to,że nie ona jedyna widziała czyjś cień po obudzeniu.Widziała je również pozostała trójka wybrańców...Jedyne co było inne w tym wszystkim to to,że Wybrana numer jeden i jej ukochany nie byli aż tak wystraszeni tym co zobaczyli,oni słyszeli tylko jęki przerażonych ludzi i nic więcej.Ale dlaczego?Dlaczego ich sny się różniły?To było najbardziej zastanawiające...



I jak?Nie bijcie mocno za to,że głupie!


A teraz coś co może część z Was już czytała na moim blogu o Peddie.Pierwszy raz Peddie.Jeśli ktoś to czytał to już niech nie czyta,bo to to samo xdd


Były wakacje.Spędzałam je w Ameryce,u Eddiego.Byłam tam już od około miesiąca i jeszcze ani razu się nie pokłócilismy,co w naszym przypadku było bardzo dziwne.
   Tej nocy nie mogłam zasnąć co w moim przypadku jest niezrozumiałe,bo ja nigdy nie mam problemów z zasupianiem,a zwłaszcza w wakacje.
   Siedziałam w pokoju,w którym aktualnie jedynym źródłem światła był księżyc i patrzyłam jak wiatr kołysze delikatnie gałęziami drzew,rozmyślając nad tym co w tej chwili robili moi przyjaciele,no ta część przyjaciół,która wakacje spędza w Europie,bo Ci co byli w Ameryce to z pewnością właśnie smacznie spali.
   Nagle drzwi od pokoju otworzyły się.Raptownie odwróciłam się.Zobaczyłam Eddie'go,szczerzącego się jakby zobaczył gigantycznego lizaka,no dobra przesadzam,ale tak czy inaczej uśmiechał się.
 -Tak myślałem,że nie śpisz-Stwierdził.
 -Skąd ten pomysł?Może lunatykuję?-Spytałam.A tak w ogóle skąd wiedział,że cierpię na bezsenność?
 -Gdybyś lunatykowała to nie rozmawiałabyś ze mną.-Odpowiedział.
 -No w sumie racja.
   Chłopak zamknął drzwi i usiadł obok mnie,a następnie objął w talii opierając swój podbrudek o moje ramię.Czy mi się tylko wydaje czy wzięło go na czułości?Nie powiem,że mi to przeszkadzało,bo tak nie było.Muszę przyznać,że było przyjemnie.Oparłam głowę o jego tors.
   W domu byliśmy sami,bo mama Eddie'go gdzieś pojechała.Najlepsze było to,że pożegnała nas słowami ''Tylko niczego nie zmajstrujcie''.Wiem o co jej chodziło,ale czy ona myśli,że jesteśmy głupi czy jak?
   Siedzieliśmy w tej pozycji przez jakiś czas.Potem poszułam jak Eddie delikatnie całuje mnie w szyję.Poczułam wtedy przyjemny dreszcz.Odwróciłam się spokojnie w jego stronę.Blondyn pocałował mnie w usta.Nie był to zwykły pocałunek.Wyczułam w nim wyraźną namiętność i delikatność jednocześnie.Objęłam go za szyję przybliżając tym samym do siebie.Dzieliły nas w tej chwili jedynie warstwy naszych ubrań.
   W tej chwili nie liczyło się nic innego.Czułam jakby cały świat przestał istnieć.Ani mi się śniło przerywać te pocałunki.
   Czułam wtedy coś czego nie czułam jeszcze nigdy w życiu.Czułam pragnienie i pożadanie.Nawet nie próbowałam z nimi walczyć.Chciałam ponieść się fali czułości.
   Chłopak delikatnie wsunął rękę pod moją bluzkę.Nie protestowałam,bo po co.Kiedy zauważył,że się nie opieram pozbył się górnej części mojej garderoby.Nie byłam mu dłużna,bo już po chwili moje ręce błądziły gdzieś po nagim,umięśnionym torsie blondyna.
   Zanim zdążyłam się zorientować byliśmy już w samej bieliźnie,a chwilę później zupełnie nadzy.Opadliśmy bezwładnie na łóżko.
   Byliśmy cali rozpaleni.Wiedziałam,że oboje tego chcemy.
   Eddie przejechał opuszkami palców po moim ciele,patrząc na mnie z czułością.
 -Jesteś pewna,że tego chcesz?-Spytał szeptem.
 -Nawet nie wiesz jak bardzo-Odpowiedziałam równie cicho,a następnie go pocałowałam.
   Całowaliśmy się bez opamiętania.Chłopak przycisnął mnie swoim ciałem.Po tym wiele się wydarzyło i nawet nie wiem od czego zacząć.Wiem jednak jedno-było to najlepsze przeżycie w całym moim życiu.Czułam się wtedy wyjątkowo.Czułam również,że Eddie mnie kocha.Okazywał mi to we wszystkim co robił.Był czuły i delikatny co uczyniło te chwile jeszcze piękniejszymi.
   Po czasie,którego w ogóle nie liczyłam chłopak znowu leżał obok mnie.Uśmiechnął się słodko i jeszcze raz namiętnie mnie pocałował.Po tym się w niego wtuliłam i po chwili zasnęłam.

   Następnego dnia obudziły mnie jasne promienie słońca wpadające do pokoju.Otworzyłam powoli oczy.Nadal byłam przytulona do Eddie'go.Spojrzałam na niego i na wspomnienie o wydarzeniach z nocy mimowolnie się uśmiechnęłam.Chłopa odwzajemnił mój pocałunek.
 -Nadal w to nie wierzę.-Wyznałam.
 -Chyba nie żałujesz co?
 -Oczywiście,że nie.To były najlepsze chwile w moim życiu-Odpowiedziałam.
   Eddie uśmiechnął się po raz kolejny i odgarnął mi włosy z twarzy.
 -Kocham Cię.-Powiedziałam.Sama się sobie dziwiłam,że te słowa przeszły mi przez gardło.
 -Też Cię kocham.-Odrzekł po krótkiej chwili i mnie pocałował.


No ok
To czekam na wasze komentarze!Mam nadzieję,że będzie ich dużo!

Pa<3333
Wyraźnie inna♥