sobota, 20 września 2014

Rozdział 16-A little party never killed nobody

Rozdział jakby zawiera treści nieodpowiednie dla dzieci,więc jeśli odpychają cię treści homoseksualne/seksualne/wulgarne (?) po prostu nie czytaj tego.Serio mówię.

~Z perspektywy narratora~
-Ej,ziemia do Eddie'go!-Krzyknął Fabian zirytowany nieuwagą przyjaciela.
-Co?Świat się wali?-Spytał zdezorientowany
-Nie,ale w ogóle mnie nie słuchasz.
-Sorki,zamyśliłem się.
  Siedzieli właśnie na swoich łóżkach w pokoju.Brunet opowiadał Miller'owi o czymś zupełnie nie istotnym,a ten go nie słuchał.Był zamyślony.Co prawda od samego rana nie można było do niego dotrzeć,ale to co działo się z nim wieczorem było jeszcze gorsze.Nie mógł skupić się na niczym innym,poza swoimi rozmyślaniami na temat Sibuny i skarbu,bądź czegoś innego czego właśnie mieli szukać.Momentami Fabian chciał wysłać go do jakiegoś psychiatry,albo co najmniej Patricii,ale stwierdził,że to mogłoby tylko pogorszyć stan psychiczny Eddie'go.
-Co jest?-Zapytał Rutter
-Kogo widziałeś w śnie?-Spytał blondyn.
-Nie mam pojęcia.Nie znam tej osoby.A ty?Kogo widziałeś?
-Mojego ojca.
-Zagadka rozwiązana
-Co?
-No to wyjaśnia dlaczego chodzisz taki struty cały dzień.
-Aż tak widać?
-Tylko trochę...nie no dobra,bardzo.Ale czemu nie mówiłeś wcześniej,to może nam ułatwić całą sprawę.
-Serio?
-No oczywiście,ostatnio jakoś tak po naszej stronie jest,to może by powiedział gdzie ta sala czy coś takiego.
-Mów kim jesteś i co zrobiłeś z Fabianem kosmito
-Co?
-Gadasz zbyt chaotycznie jak na siebie.
-Kosmiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiciiiiiiiiiiiiiiiiii co!?-Alfie wpadł do pokoju.
-Co co?-Spytał Eddie
-To ja się pytam co!-Odpowiedział Lewis.
-Nic.
-No to skoro już tu jesteś Alfie to tu zostań,a ja idę po dziewczyny i zrobimy zebranie.-Zarządził Fabian.
-Nie rozumiem po co iść skoro można wysłać sms-a,ale skoro woli robić kilometry-Mruknął blondyn,a ciemnoskóry zaśmiał się.
   Kilka minut później cały klub siedział w pokoju chłopaków,a Rutter właśnie skończył opowiadać im o tym czego chwilę wcześniej dowiedział się od swojego współlokatora.
-Skoro tak to możemy iść do Sweeta,a on nam pomoże z zagadką.-Amber była podekscytowana.
-Nie koniecznie.Zapominacie,że kiedyś współpracował z Victorem.Nie wiemy czy teraz też nie są w zmowie,a ta cała pomoc nam jest po to żeby się czegoś dowiedzieć.-Zauważyła Patricia.
-Ludzie,co tu się dzieje?Mózgami się pozamienialiście czy co?-Spytał Eddie.
-Co?-Alfie jak zwykle nie orientował się w temacie,z resztą nikt się nie orientował.
-No,Fabian dzisiaj gada bez sensu,a jego zdania są zupełnie nie złożone...
-Za to twoje są dzisiaj wyjątkowo złożone.-Stwierdził wcześniej wspomniany.
-Taa,dzięks.W każdym razie,do ojca nie pójdziemy,ale kto nam zakaże przeszukać jego gabinet?
-Więc włamiemy mu się do gabinetu w środku nocy?Kuszące...-Stwierdziła Nina
-Ej,naprawdę co tu się dzisiaj dzieje?Wszyscy się zachowujecie jak nie wy-Odezwał się Eddie
-Victor zwołuje spotkanie w salonie,to podobno ważne,więc wszyscy macie tam być,zaraz-Do pokoju jak oparzony wpadł Jerome,a ulotnił się z niego równie szybko co pojawił.
-Dobra,potem to obgadamy,teraz idziemy zobaczyć czego ten stary zrzęda chce-Mruknęła Amber po czym wszyscy udali się do salonu.
Kilka minut później wszyscy mieszkańcy Anubisa siedzieli na kanapach w salonie,a woźny wraz z Trudy stali przed nimi gotowi by przemówić.
-Dyrektor Sweet zarządził jakieś niezmiernie ważne szkolenie w ten weekend na którym muszą być wszyscy pracownicy szkoły,łącznie ze mną i Trudy,więc zostaniecie sami na dwa dni,mam nadzieję,że nie rozwalicie domu,jesteście przecież dorosłymi ludźmi.Mam nadzieję,że dacie sobie radę.Wyjeżdżamy w piątek wieczorem,Trudy przygotuje wam jedzenia na te dni,więc nie musicie się niczym martwić.-Wygłosił krótką mowę Rodenmaar po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł z salonu,a Trudy powróciła do kuchni by przygotować posiłek dla uczniów.
-Ludzie,ogłaszam ważne zebranie w moim pokoju,natychmiast.-Powiedział szeptem Clark.
Wszyscy z głośnymi jękami niezadowolenia podnieśli się z wygodnych kanap ustawionych w salonie i przenieśli się szybko do pokoju dwóch szkolnych błaznów czyli Alfie'go i Jerome'a.
-Więc czego chcesz Jerome?-Spytała Victoria gdy drzwi zostały zamknięte.
-Słyszeliście to?Victora i Trudy nie będzie cały weekend.Co wy na to żeby urządzić małą imprezkę,zaprosić ludzi ze szkoły i innych znajomych,kupić jakiś dobry alkohol i się zabawić,chociaż raz?-Zaproponował blondyn.
-Jesteś pewny Jerome,bo przecież...-Zaczął Fabian,ale mu przerwano.
-Wyluzuj Fabian,jesteśmy pełnoletni,mamy prawo się czasami zabawić,poza tym mała impreza jeszcze nikogo nie zabiła.-Powiedział wysoki chłopak,pomysłodawca całego przedsięwzięcia.
-On ma rację,szczególnie,że wszyscy nauczyciele i opiekunowie będą na tym szkoleniu,nawet nie ma opcji że nas przyłapią.-Dodał ciemnoskóry.
-No to jak wchodzicie?W sobotę od rana byśmy zaczęli wszystko organizować,a wieczorem byłaby impreza.Patricia,Eddie,Ambs jesteście ze mną prawda?-Spytał,a w odpowiedzi dostał skinięcia głowami od większości zebranych w pokoju.-Postanowione!
Chwilę jeszcze spędzili na omawianiu szeczegółów oraz tego kto za co będzie odpowiedzialny.Po skończonych cichych naradach na temat ich szalonego weekendu rozeszli się,a Amber nie czekała długo i zgarnęła wszystkie dziewczyny do swojego pokoju.
-Amber,co tu robimy?-Spytała Mara,która jak do tej pory nie wiele się odzywała.
-No jak to co?Impreza niedługo,trzeba wybrać stroje.-Powiedziała podekscytowana blondynka jakby to było coś bardzo oczywistego.
-Umm,Amber nie myślisz,że w tej sytuacji lepiej byłoby skorzystać raczej z mojej szafy?Nie sądzę żeby twoje sukienki nadały się na tego typu imprezę.-Powiedziała Patricia.
-Tak,masz rację.Mam nadzieję,że masz w swojej szafie jakieś niezłe rzeczy-Mruknęła trochę przygaszona.-No to idziemy!
Dziewczyny zmieniły pomieszczenia i teraz siedziały w pokoju należącym do Patricii i Joy.Rudowłosa otworzyła swoją szafę podczas gdy reszta rozsiadała się na łóżkach i zaczęła przeszukiwać ją w poszukiwaniu czegoś konkretnego.Kilka spódnic,spodni,sukienek.
-Amber?-Mruknęła pokazując jej obcisłą czerwoną sukienkę z koronką.
-Skąd ty bierzesz takie rzeczy?-Spytała zdziwiona Millington.
-Żebym to ja wiedziała...-Mruknęła i kontynuowała poszukiwania,czerwoną sukienkę wieszając na drzwiach szafy aby przypadkiem nie zaginęła w akcji.
-Tak właściwie,dlaczego sukienek szukamy dzisiaj skoro impreza jest za kilka dni?-Spytała Joy.
-Trzy dni,tylko trzy dni!A co jeśli nie znajdziemy sukienek dla nas wszystkich?Albo jeśli...-Blondynka zaczynała coraz więcej gadać,ale na szczęście Williamson jej przerwała.
-Co powiecie?-Pokazała im sukienkę wykonaną ze skóry na krótki rękaw,sięgającą mniej więcej do połowy ud i przylegającej ściśle do ciała.
-Naprawdę nie wiem czy chcę wiedzieć,ale spytam.Skąd ty masz taką kieckę w swojej szafie?!-Spytała zadziwiona Amber.
-Szczerze nie wiem,zdarza się,że rodzice kupują nam takie różne rzeczy,chociaż nie koniecznie w nich chodzimy.-Wytłumaczyła zapytana.
-Jak ty masz takie rzeczy w szafie to szukaj dalej.
-Joy,masz czarne rurki ze skóry prawda?-Spytała Patricia,a przyjaciółka odpowiedziała jej skinięciem.-Łap.-Rzuciła w nią jakąś bluzką,która jak się okazało była białym crop topem z namalowanym czarnym sercem.-Nie pytaj,to chyba mojej siostry,lub nie,nawet nie wiem.
Dziewczyna wciąż kontynuowała przeszukiwanie swojej szafy,a także szafy Mercer,w której jak się okazało również było kilka rzeczy nadających się na takie wydarzenia.
Tak więc wszystko skończyło się na tym,że Bella dostała czarną kloszowaną spódnicę ze skóry,a do tego jakąś białą bluzkę i skórzana kurtkę z rękawem 3/4,Victoria czarną materiałową sukienkę bez rękawów,Nina czarne rurki i tego samego koloru bluzkę,która posiadała krótki rękaw z prawej strony,natomiast z lewej było ramiączko,Mara natomiast postanowiła założyć czarne spodenki i zwykłą białą koszulkę,a do tego koszulę kratę,którą i tak miała zamiar przewiązać w pasie.
Tym sposobem szybko uporały się z dobraniem strojów,a przynajmniej poszlo szybcie niż z Amber.Każda z nich wzięła swój zestaw/sukienkę/cokolwiek i włożyła do własnej szafy...

Nim się wszyscy zorientowali był piątek wieczór co oznaczało wyjazd Victora i Trudy.Wszyscy mieszkańcy zebrali się na dole by pożegnać swoich opiekunów,a przynajmniej gospodynią,za którą rzeczywiście będą tęsknić,zwłaszcza Alfie.
-Pamiętajcie,żeby nie zrujnować tego domu,ma być w nienagannym stanie jak wrócę!-Warknął Rodenmaar przed wyjście.
-Trzymajcie się gwiazdki.-Powiedziała szybko Trudy i biorąc swoją walizkę poszła za Victorem do taksówki,która czekała na nich pod domem.
-Więc oto ogłaszam wszem i wobec,że zostaliśmy sami!-Krzyknął uradowany Jerome.-Gdzie listy i numery telefonów do ludzi ze szkoły?-Spytał.
Gdy znaleźli już poszukiwane listy podzielili się nimi i rozsiedli w salonie i jadalni pisząc sms'y do wielu ludzi ze szkoły i nie tylko.co prawda mogliby to zrobić już wcześniej,ale nie chcieli żeby przypadkiem cała ta wielka rzecz się nie wydała,więc zostawili powiadomienie wszystkich o imprezie na ostatnią chwilę.Wiele osób od razu odpisywało,że pojawi się,inni,że może przyjdą,a jeszcze inni,że na pewno nie pojawią się na imprezie stulecia,jak to określał ją Jerome Clarke.
Po rozesłaniu ''zaproszeń'' każdy udał się do swojego pokoju,bo jak się okazało było już późno,a wszyscy woleli porządnie się wyspać żeby mieć następnego dnia dużo chęci i energii do organizowania całego zamieszania jakie zaplanowali.
Rankiem,bardzo wczesnym rankiem,wszystkich obudził Jerome,który wchodził do każdego pokoju po kolei i krzyczał jak najgłośniej mógł żeby wszyscy wstawali,towarzyszyły temu głośnie jęki obudzonych,a także kilka poduszek rzuconych w blondyna jako kara za obudzenie o godzinie siódmej.Pomimo wielu protestów ze strony dosłownie każdego wszyscy pojawili się pół godziny później w jadalni przy o dziwo zastawionym stole,na którym znajdowało się śniadanie,a jeszcze dziwniejsze było to,że stało się to dzięki Jerome'owi.
Po posiłku wszyscy rozeszli się i zajęli tym co mieli do zrobienia.Nina,Victoria,Jerome,Alfie i Bella udali się do sklepu by kupić wszystko co potrzebne było im na wieczór.Reszta natomiast została w domu i starała się jak najlepiej przystosować wnętrze do imprezy,która miała odbyć się za kilka godzin.
-Przesuńcie stół pod okno.-Mruknęła Joy opierając się o ścianę obok pozostałej trójki dziewczyn.
-A wy co będziecie robić?-Spytał nie zbyt zadowolony Fabian
-Nadzorować oczywiście.-Odpowiedziała Patricia.-Tylko się nie zabijcie.Niewielki byłby z was pożytek gdybyście byli martwi.-Dodała gdy oboje zaczęli przesuwać stół w stronę okna.
-Jak miło wiedzieć,że chociaż mi nie życzysz śmierci.-Mruknął Eddie z nutką sarkazmu,a dziewczyna wywróciła tylko oczami.
Jeszcze przed powrotem drugiej grupy wszystkie meble w salonie poodsuwane były pod okna i ściany,tak aby na środku salonu i jadalni zrobić prowizoryczny parkiet.W kilku miejscach stanęły kule wypuszczające kolorowe światła,a w samym centrum ustawiono sprzęt grający,który załatwił Jerome nie wiadomo skąd.Gdy zakupy dotarły w końcu do Anubisa poustawiano przekąski,alkohole oraz napoje na stole.
Gdy wszystko było gotowe wszyscy udali się do pokoju aby się przebrać.
Dziewczyny oczywiście założyły to co wybrały kilka dni wcześniej,uzupełniając stylizacje bransoletkami,kolczykami,szpilkami,przeważnie czarnymi,jedynie w wypadku Amber były one czerwone,a także makijażem,który wykonany również był z myślą o imprezie,a nie wyjściu do kina.
Chłopcy natomiast nie zbyt długo głowiąc się nad swoim strojem wcisnęli się w zwykłe jeansy i pierwsze lepsze koszulki które znaleźli w szafie.

-Czego szukasz?-Spytał Fabian widząc,że jego współlokator wyraźnie szuka czegoś w szafie.
-Koszuli.
-Tej w kratę?
-Nie,w linie.-Odpowiedział z sarkazmem Miller.-Zresztą nie ważne,mam ją.-Powiedział zarzucając znalezioną część garderoby na białą koszulkę i podwijając jej rękawy.
Gotowi już wyszli z pokoju i udali się do salonu by spotkać ubranego w ciemne spodnie,białą koszulkę i czarną marynarkę Jerom'a i ubranego jak zwykle Alfie'go.
-Wiecie może gdzie dziewczyny?-Spytał ten pierwszy.
-Ej serio?Nie znasz dziewczyn?Jak dobrze pójdzie to za pół godziny się tu pojawią.-Stwierdził Eddie.
-Dobra geniusze,który wie jak dostać się do gabinetu Victora?-Spytała Joy,która właśnie weszła do salonu już ubrana.
-Po co chcesz wchodzić do gabinetu Victora?-Spytał Fabian.
-Gdyż są tam klucze do naszych pokoi.Przydałoby się je zamknąć żeby potem uniknąć sytuacji,że wchodzisz do pokoju i natrafiasz na jaką parę,która jest o krok od uprawiana przygodnego lub nie seksu.-Wytłumaczyła brunetka.
-Taa,ona ma racje.-Stwierdził Alfie.-Chyba nie chcę żeby ktoś na moim łóżku robił...nawet nie chcę wiedzieć co by robili.
-Więc Jerome?Jak dostać się do gabinetu?-Spytała,ale ten nie zwrócił na to uwagi,gdyż zbyt zajęty był lustrowaniem jej od stóp do głów o mało nie zaczynając się ślinić.-Jerome!
-Yy co?
-Gabinet Victora,jak tam wejść?
-Otworzyć drzwi-Powiedział pierwsze co mu przyszło do głowy.
-Dobra,nieważne.Masz wsuwkę,albo coś?-Spytał ją Eddie,a ta dała mu jedną ze wsuwek,którymi upięła włosy.
Chwilę później oboje byli już w gabinecie Victora i zabrali z niego klucze do pokoi po czym wyszli i zamknęli go z powrotem,tym razem zapasowym kluczem,który wzięli przy okazji z jego biurka.Po tym rozdzielili się i udali każde w swoją stronę.
Dokładnie dziesięć minut później wszyscy zebrali się na dole i pomimo,że do oficjalnego rozpoczęcia zostało jeszcze dobre pół godziny kilka lub raczej kilkanaście osób już znajdowało się w salonie i zaczynało się bawić.Mieszkańcy domu Anubisa swoją zabawę postanowili rozpocząć od niewielkich drinków i wzniesienia między sobą toastu za udaną imprezę.Z chwili na chwilę ludzi przybywało i wszyscy doskonale się bawili.
Dochodziła dopiero 21 a już było kilka osób,które zdążyły już wypić może nawet trochę zbyt wiele,między nimi był Jerome Clarke,który postanowił zapić wszystkie swoje smutki i zmartwienia.Reszta mieszkańców piła z umiarem lub prawie w ogóle.Na kanapach natomiast zauważyć można było pierwsze pary,które bez skrupułów całowały się a także obmacywały,a towarzystwo wielu innych ludzi ani trochę im nie przeszkadzało.

-Jerome!Wytłumacz mi kto tu zaprosił Danielle!-Pisnęła zezłoszczona Amber,gdy zobaczyła skąpo ubraną szatynkę przechodzącą przez prób salonu.
-Co?Nie wiem,nikt-chłopak nie do końca orientował się o co chodzi blondynce.
-Ugh nie ważne.-Mruknęła i poszła szukać Alfie'go.
Wysoki chłopak rozejrzał się po salonie i gdy spostrzegł swoją przyjaciółkę zmierzającą w nieznanym mu kierunku bez zastanowienia ruszył za nią,a gdy ją dogonił złapał za nadgarstek.
-Chodź,musimy pogadać.-Mruknął i pociągnął ją na dwór.
Usiedli na murku przed domem.Panowała tam prawie idealna cisza,więc dało się normalnie porozmawiać.
-Ślicznie wyglądasz.-Zauważył Clarke.
-Co?-Patricia była wyraźnie zdziwiona tym co powiedział chłopak.
-Jestem beznadziejny!-Mruknął.-Najpierw straciłem Marę,nawet nie wiem jak mam ją odzyskać,ba nawet nie wiem czy chcę ją odzyskać,bo może nie chcę...Joy mówiła,że ona nie jest teraz taka sama i chyba nawet ma rację,może to z nią powinienem teraz być.-Dziewczyna zupełnie nie wiedziała co ma w tej sytuacji zrobić.Jej przyjaciel wyraźnie bełkotał o jakichś bzdurach i chyba sam do końca nie zdawał sobie prawy z tego co mówi.-Wiesz co?Kiedyś,na początku pierwszej klasy gdy się poznaliśmy bujałem się w tobie.-Zatkało ją.Zawsze traktowała go jak przyjaciela,a on jej nagle wyskakuje z tekstem,że lubił ją bardziej niż koleżankę.-Może to było głupie,ale bujałem się w tobie całą pierwszą klasę i próbowałem wieli sposobów by się do ciebie zbliżyć,a ty zawsze uważałaś mnie za przyjaciela,tylko.Dobrze,że mi minęło...-Przez chwilę milczał,a Williamson nie miała zielonego pojęcia co mogłaby powiedzieć,to była naprawdę niezręczna sytuacja.-Twoje oczy wyglądają ślicznie w świetle księżyca.-Po wypowiedzeniu tych słów przybliżył się do oniemiałej dziewczyny na niebezpiecznie małą odległość,a ich wargi dzieliły tylko centymetry.Z sekundy na sekundę byli coraz bliżej aż w końcu jego ciepłe wargi musnęły delikatnie wargi zszokowanej Patricii.
Rudowłosa otrząsnęła się jednak szybko i bez słowa wstała i odeszła szybkim krokiem do domu zostawiając blondyna samego ze swoimi myślami.Udała się do salonu i w celu odreagowania sytuacji sprzed chwili w towarzystwie Belli,która pojawiła się obok nie znikąd wypiła kolejnego tego wieczoru drinka.Po chwili obie rozdzieliły się ponownie,Bella udała się do Victorii siedzącej samotnie na kanapie,natomiast Patricia wzrokiem odnalazła Eddie'go i ruszyła w kierunku chłopaka.Krótką chwilę później oboje opierali się o blat kuchenny.
-Jerry'emu już chyba odwala.-Mruknął Miller widząc przyjaciela przystawiającego się do jakiejś dziewczyny z innego domu.
-Za dużo wypił-Stwierdziła.
Odwróciła głowę z powrotem w kierunku Eddie'go i napotkała jego wzrok.Patrzył na nią uważnie przez chwilę po czym przyciągnął ją do siebie gwałtownie obejmując w talii i wbił się w jej usta.Nie protestowała,wręcz przeciwnie,chciała zapomnieć o incydencie z Clark'iem i pocałunkiem,a to wyraźnie jej w tym pomagało.Objęła rękami jego szyją zmniejszając dzielącą ich odległość do minimum.Przez dłuższą chwilę po prostu się całowali,jak zwykle.Lecz potem coś się zmieniło.Całowali się bardziej namiętnie,chłopak oblizał językiem jej dolną wargę prosząc o wejście,które oczywiście otrzymał.Pogłębili pocałunek,a ich języki toczyły walkę.Przerywali tylko na krótkie i płytkie wdechy,a gdy w końcu się od siebie oderwali ich oddechy były nierówne,a tętno przyspieszone.Blondyn odgarnął włosy z jej ramienia po czym pochylił się do szyi dziewczyny i zaczął ją delikatnie ssać oraz przygryzać.Rudowłosa przymknęła powieki oddając się przyjemności.Gdy blondyn skończył już swoje dzieło dmuchnął w nie jeszcze chłodnym powietrzem i uśmiechnął się do siebie usatysfakcjonowany i po raz kolejny tego dnia przyciągnął dziewczynę do namiętnego pocałunku.Ponownie znaleźli się bardzo blisko siebie.

Podczas gdy ta dwójka nie zdawała sobie sprawy z istnienia innych ludzi wiele się działo dookoła.
-Hej co jest?-Spytała Bella podchodząc do siedzącej samotnie Victorii.
-Nic.-Mruknęła w odpowiedzi.
-Gdyby nic ci nie było nie siedziałaby tu sama z miną dziecka,któremu zabrano ulubioną zabawkę.
-Genialne porównanie
-Nieważne,powiesz mi co się stało?
-Chcesz wiedzieć tak?!
-Tak
W odpowiedzi Victoria po prostu pocałowała przyjaciółkę,nie mając innego pomysłu jak przekazać jej,że od długiego czasu brunetka podoba jej się jako dziewczyna i za każdym razem gdy przy niej jest czuje się inaczej,lepiej.Nie rozumiała tego uczucia,ale jednocześnie podobało jej się to.Za każdym razem gdy znajdowały się blisko,robiły coś razem czuła motylki w brzuchu.
-Co?-Bella była zdezorientowana zaistniałą sytuacją,nie wiedziała nawet co ma powiedzieć,zrobić.Co prawda nie przeszkadzało jej to co właśnie się stało,podobało jej się to,ale czuła się zagubiona.Przez chwilę panowała między nimi niezręczna cisza,żadna z nich nie wiedziała co powiedzieć.
-Ja...przepraszam,nie powinnam tego robić.-W końcu odezwała się Victoria zażenowana.
-Nie masz za co przepraszać.-Odpowiedziała Parker prawie szeptem.
-Ja po prostu,nie wiem,po prostu czuję coś do ciebie i ja chyba,no jestem lesbijką,no tyle.Chyba lepiej będzie jeśli pójdę.-Wyjąkała Martin i chciała wstać z kanapy,ale przyjaciółka ją powstrzymała.
-Nie jest w porządku,to mnie po prostu zdziwiło i w sumie to nie jest tak,że mam cię gdzieś,bo chyba też cię lubię,więc...-Dziewczyna postanowiła podzielić się tym co myślała.Nie była co prawda pewna czy naprawdę coś czuje do swojej przyjaciółki,ale była gotowa spróbować.
-Ale co inni powiedzą?
-Obchodzi cię to?-Po tych słowach Bella pocałowała krótko Victorię prosto w usta.
-Czyli od teraz jesteśmy jakby...razem?

Jerome lawirował zwinnie między nastolatkami tańczącymi w salonie,alkohol w jego organizmie sprawił,że pomimo iż nie umiał dobrze tańczyć robił to nie przejmując się zupełnie tym co pomyślą o nim znajomi.Co chwila tańczył z inną dziewczyną,szukając tej odpowiedniej,która będzie potrafiła oderwać jego myśli od Mary,do której już nie chciał wrócić,przynajmniej tak mu się wtenczas zdawało.Nie wiedział czego chce,wiedział jedynie,że szuka w tym tłumie jednej dziewczyny,która go zrozumie.Podszedł do brunetki tańczącej w rytm muzyki i złapał ją w talii od tyłu.Ta odwróciła się.Była to Joy,ta sama,która kilka dni temu mówiła mu,że nie powinien być z Marą,ta sama na której widok kilka godzin wcześniej zaczął się prawie ślinić.Gdy tylko zobaczył jej oczy uśmiechnął się,co ona odwzajemniła.W tym momencie wiedział,jej szukał,przy niej czuł się szczęśliwy i mógł być sobą.Dziewczyna położyła swoje dłonie na jego ramionach,zaczęli razem tańczyć.Jedna piosenka przerodziła się w dwie,a dwie w pięć.Przy szóstej z kolei piosence,która na ich nieszczęście lub szczęście była wolna chłopak pochylił się składając delikatny pocałunek na ustach Mercer,a ona niewiele myśląc przysunęła się bliżej i zaczęła oddawać kolejne pocałunki.Blondyn oderwał się od jej miękkich ust tylko po to by zejść z pocałunkami na jej szyję.Muskał delikatnie jej szyję,dekolt,a palcami zataczał małe kółka na odkrytej,rozgrzanej skórze jej pleców.
 -Pragnę cię,teraz.-Wyszeptał do ucha dziewczyny,a ona straciła głowę.Nie myślała rozsądnie.Dała się ponieść emocjom.Pocałowała go namiętnie.-Twój pokój czy mój?-Spytał przerywając pocałunek.
-Twój-Odpowiedziała i pociągnęła go za rękę do jego pokoju,który on szybko otworzył po czym wraz z dziewczyną wszedł do środka i ponownie zamknął by nikt im nie przeszkodził.Rzucił kluczyk na biurko i przycisnął brunetkę do najbliższej ściany ponownie zaczynając ją całować z pasją i namiętnością.Przerwał wykonywaną wcześniej czynność i szybko pozbył się bluzki dziewczyny następnie muskając subtelnie jej szyję,dekolt,ramiona.Brunetka nie zastanawiała się długo i również szybko ograbiła przyjaciela z górnej części garderoby.Nie minęło wiele czasu i oboje zupełnie nadzy leżeli na łóżku chłopaka obdarowując się kolejnymi pocałunkami,a ich ubrania porozrzucane były po całym pokoju.Błądziła dłońmi po jego torsie podczas gdy on zostawiał na jej szyi ślady po sobie.
-Jesteś piękna wiesz?-Mruknął blondyn nie kryjąc zadowolenia w swoim głosie,które pojawiło się nie wiadomo skąd.Jedyną odpowiedzią jaką uzyskał był długi pocałunek,którym obdarzyła go dziewczyna.
Chwilę później chłopak bez żadnego ostrzeżenia wszedł w nią,na co ona jęknęła cicho...
Ich wspólna noc pełna była pięknych chwil,a oni cieszyli się sobą jak nigdy dotąd nie zauważając że mogło zniszczyć to ich przyjaźń,którą udało im się zbudować...

-Więc ty jesteś tutaj tym mądrym tak?-Spytała szatynka Fabiana.
-Tak na to wygląda.-Stwierdził.
-Zawsze kręcili mnie mądrzy chłopcy.-Mruknęła cicho Danielle,na co brunet posłał jej dziwne spojrzenie.-Nie,spokojnie,nie mam zamiaru cię podrywać.Po prostu,sama nawet nie wiem czemu to powiedziałam.Ale tak na marginesie zazdroszczę twojej dziewczynie,że ma przy sobie taki mózg.
-Fabian możemy pogadać?-Nagle ni stąd ni zowąd pojawiła się obok nich Nina.
Blondynka i Rutter odeszli kawałek i znaleźli w miarę możliwości ciche miejsce,w którym względnie dało się porozmawiać.
-Więc?
-Co to miało być?-Spytała dziewczyna ostro.
-O co ci chodzi?
-Nie udawaj,że nie wiesz!O te twoje flirty z Danielle.
-Moje flirty z...co?My po prostu rozmawialiśmy.-Wytłumaczył chłopak.
-Jeszcze śmiesz kłamać?Dlaczego?
-Dlaczego co?-Fabian zupełnie nie rozumiał o co Ninie w tej chwili chodziło,ale nie oszukujmy się,zapewne żaden człowiek by nie zrozumiał.
-Och,mam cię dość!Z nami koniec!Tak,tak będzie najlepiej!Możesz sobie wracać do tej zdziry!

-Więc Jack,skąd właściwie jesteś?-Spytała ciemnowłosa blondyna siedzącego obok niej na schodach przed domem Anubisa.
-Manchaster.-Odpowiedział.
Mara siedziała właśnie na zewnątrz z Jack'iem Nickolsem z domu Izydy i zapoznawali się.Nigdy wcześniej nie mieli do tego okazji,a okazało się iż mają wiele wspólnych zainteresowań.Jednym z nich była chemia,do której chłopak również miał zamiłowanie,a jeszcze innym czytanie.
-Czemu ja cię wcześniej nie poznałam.-Spytała samą siebie Jaffray.
-Nie wiem.Czemu?
-Takiego chłopaka ze świecą szukać,naprawdę.-Stwierdziła patrząc w niebieskie tęczówki chłopaka,w których dosłownie można było utonąć.
-Więc taka dziewczyna jak ty nigdy nie spotkała takiego chłopaka jak ja?Niemożliwe.
-co masz na myśli?
-Jesteś niesamowitą osobą Maro,dziwię się,że nie masz chłopaka.Piękna,mądra.-Brunetka zarumieniła się słysząc jego słowa.Nikt nigdy nie mówił do nie w ten sposób.
-Dziękuję.-Szepnęła.
Blondyn zaśmiał się widząc zmieszanie na twarzy dziewczyny.
-I urocza.-Dodał jeszcze.
Spędzili kilka minut w ciszy,nie tej niezręcznej,raczej tej,gdzie nie trzeba słów by się zrozumieć,wymieniając ukradkowe spojrzenia w swoją stronę.Byli sobą zauroczeni,ciężko było tego nie zauważyć.Po pewnym czasie ich spojrzenia się skrzyżowały,a oni oboje w tym samym czasie uśmiechnęli się do siebie.Ich twarze zaczęły się zbliżać,dzieliły je jedynie milimetry i nawet nie wiedzieć kiedy ich usta połączyły się ze sobą w krótkim aczkolwiek namiętnym pocałunku.Oboje podczas tego krótkiego zbliżenia czuli coś jakby ogień wewnątrz swoich ciał i ciężko było im uwierzyć,że spowodowane było to tylko krótkim pocałunkiem...

WAŻNA NOTKA-PRZECZYTAJ,PROSZĘ,TO NAPRAWDĘ WAŻNE!

Hej!To ja!
Pamiętacie mnie jeszcze.Ta szurnięta blondynka,które bez uprzedzenia olała wszystko i wszystkich?
no cóż,więc przepraszam,bardzo,bardzo was przepraszam za tą moją meeeeega długą nieobecność.W ogóle jest tu ktoś jeszcze?W każdym razie,wiem nie wynagrodzę wam tego niczym,ale mogę wam obiecać,że spróbuję się postarać dodawać coś częściej,co będzie trudne zważając na to,że ciągle mam sprawdziany i lekcje codziennie do 15:20,ale zobaczymy,spróbuję znaleźć jakąś chwilę na pisanie.
Ale wiecie.Jest osoba,której dziękować na kolana powinniśmy za mój napływ weny,wsparcie psychiczne dla mnie i poprawienie mi humoru kiedy tego potrzebowałam i za sprawienie,że wena mi napłynęła i wyszło to.No cóż,nie zadaję się z normalnymi ludźmi,dlatego wyszedł taki właśnie rozdział.Wiem,że pewnie są tu osoby,którym nie podoba się ten rozdział ze względu na treści itd,itp,ale akurat taki mi wpadł do głowy pomysł,a Łucja aka osoba wyżej już wspomniana nakręciła mnie do napisania tego.Ale dziękuję!Nie dałabym rady tego napisać bez ciebie.I dziękuję za bycie moim osobistym konsultantem przy pisaniu rozdziału.I hej ludzie wszyscy którzy jeszcze to czytają!
Ten rozdział dedykuję mojej kochanej Łucji za to całe wsparcie duchowe dla mnie itd
O hej,miałam tu dodać jeszcze,że tak wiem,jestem zboczona,przyznaję się,ale proszę nie wysyłajcie mnie do psychiatryka!
No to teraz taka mini reklama.Założyłam nowego bloga,na którym również piszę opowiadanie(znaczy nwm czy mam je pisać,bo nikt nie czyta so) i chcę wam dać link żebyście wpadli i ocenili,więc jeśli lubicie The Vamps(bo o nich będzie to opowiadanie) lub nawet nie (możecie to traktować po prostu jako kolejne opowiadanie mojego autorstwa tylko,że już nie o tda) zapraszam na you-change-my-life-ff.blogspot.com
Liczę na wasze opinie w komentarzach i tu i tam.Proszę,naprawdę to ważne dla mnie
+ nie wiem jeszcze co z resztą moich blogów i czy będę je prowadzić ale będę nad tym myśleć.
++spadam spać,bo jutro muszę do kościółka po podpisik iśc,bo bierzmowanie w tym roku.
+++wiecie gdzie znajdę spis wszystkich imion które mogę wybrać przy bierzmowaniu?

Papa
Liczę na komentarze
Wyraźnie inna/względnie po prostu Natalia,bo zmieniłam już tą nazwę c'nie

poniedziałek, 24 marca 2014

Rozdział 15-Wizje


Hej,hej,hej
No dobra,to chyba będzie ostatni rozdział na blogu skoro chyba nikt go nie czyta.Komentarzy tyle co kot napłakał i ja nie wiem teraz czy pisać dla Was dalej czy porzucić to i zająć się życiem.
Ale tymczasem napisałam rozdział,więc czytajcie:



   ~Z perspektywy narratora~
   Williamson siedziała w pokoju i zastanawiała się czy nie powstrzymać przyjaciółki,ale stwierdziła,że to bezcelowo więc zajęła się swoimi sprawami.Tymczasem Joy zdeterminowana i pewna siebie ruszyła do pokoju Jerom'a żeby mu wygarnąć co o nim myśli,kolejny raz.Dziewczyna miała szczęście,bo blondyn akurat był sam w pokoju więc miała szansa powiedzieć wszystko co myśli i nie martwić się,że Alfie słyszy wszystko co mówi.
   Brunetka stanęła przed drzwiami do pokoju Clark'a i zapukała.Chłopak myślał,że to Mara,więc bez wachania podchodzi do drzwi o otwiera je.Zdziwił się bardzo widząc w progu swoją przyjaciółkę,chociaż teraz to już chyba nie do końca...
 -Joy,jeśli chcesz znowu na mnie wrzeszczeć to...-Nie dokończył,bo dziewczyna przerwała mu wchodząc do pokoju i zaczynając mówić co jej ślina na jeżyk przyniesie.Blondyn zamknął drzwi i tylko słuchał.
 -Wiesz,miałam taki zamiar,ale jakoś teraz nie przychodzi mi do głowy jak mam cię skutecznie obrazić,żebyś zrozumiał jakim idiotą jesteś.-Zaczęła spokojnie dziewczyna.-Powiem więc tylko tyle,że Mara nie jest taka jak ty myślisz.Chciała mnie wykorzystać żeby się na Tobie zemścić.To nie ta sama dziewczyna co jakiś rok temu.Pomyśl o tym.Musiałeś się przed nią płaszczyć żeby Ci wybaczyła,a ty dajesz jej sobą poniewierać.Przemyśl to-Kończy i odchodzi.
   Chłopak jakiś czas zastanawia się nad słowami Mercer,ale po chwili zaprzestaje i rzuca się na łóżko i myśli o tym,że dawno razem z Alfie'm nie zrobił żadnego dobrego kawału Victorowi.Wymyśla,że możnaby było zaplanować coś naprawdę genialnego,nagrać i wrzucić do internetu.Te rozmyślania sprawiają,że blondyn szybko zapomina o niedawnej wizycie Joy.
   Tymczasem Sibuna zwołała pilne zebranie.Powód zebrania jest błachy,ale nie można go lekceważyć.Spotkanie zostało zwołane przez Fabiana.Chłopak wybrał się do biblioteki w celu szukania nowych informacji.Przeszukując książki nie znalazł nic.Tracąc już nadzieję wziął z półki ostatnią książkę,która mogłaby go naprowadzić na ślad sali lustrzanej,a z niej wypadło zdjęcie.Co prawda nie mówiło ono zbyt wiele.Był na nim jakiś niewielki budynek porośnięty bluszczem,ale to tylko pozory,bo gdy dokładniej się przyjrzeć to otwarte drzwi są bardzo intrygujące.Za tymi drzwiami widać lustra,bez wątpienia to są lustra.Widać w nich odbicie ściany lasu,a także dwóch ludzi.Jeden z dwojga mężczyzn na zdjęciu bez wątpienia jest autorem fotografi znalezionej przez bruneta w jednej z wielu ksiąg w bibliotece Frobisherów.Kim jednak była druga postać?Do końca żadne z nich nie wiedziało,ale było z tym człowieku coś przerażającego i złowrogiego.Możnaby było wręcz powiedzieć,że od tego mężczyzny emanuowało zło,ciemność i żądza krwi.Wszyscy to wyczuwali choć to było tylko zwykłe zdjęcie.Dlaczego?Pewnie dlatego,że on trzymał nóż,duży,błyszczący nóż,a sam miał wzrok,który mówi ''zbliż się o krok,a po Tobie''.
 -Dobra,o co chodzi?-Spytała Amber z wyraźnym strachem w głosie.
 -Nie mam pojęcia-Powiedział Fabian,który jako jedyny zachował spokój,bo był już zaznajomiony z fotografią.
 -Może to jakiś strażnik.-Zaproponowała Patricia.
 -Co?-Nikt nie rozumiał co dziewczynie chodzi po głowie.
 -Może tylko wybrani mogą wejść do tej lustranej sali,a ten facet chroni tego miejsca przed niepowołanymi gośćmi.Może to zdjęcie ma ostrzec każdego kto odważy się dotrzeć do tego miejsca,że jeśli tam pójdzie zginie.-Wyjaśniła.
 -To ma sens.Ale czy ty sugerujesz,że nie powinniśmy tam iść?-Po chwili zastanowienia odezwał się Rutter.
 -No właśnie chodzi o to,że powinniśmy,ale tylko my.Przez te wizje.Nie powinniśmy narażać reszty.-Odpowiedziała dziewczyna.
 -Tak,chyba tak.Ale najpierw i tak musimy się dowiedzieć gdzie znaleźć to miejsce.-Wtrąciła Nina.
 -I nie mamy nikogo kto by nas naprowadził na ślad tego miejsca.-Stwierdził pesymistycznie Miller.
 -A może mamy?-Stwierdziła Patricia.-Pamiętacie ludzi z wizji?Może właśnie oni wiedzą gdzie znajduje się to miejsce.
 -Ej mówi kim jesteś i co zrobiłaś z moją dziewczyną.-Zwrócił się do niej Eddie.
 -Co?
 -Zbyt mądrze gadasz,jak nie ty.
 -Ej o tym sobie później podyskutujecie-Upomniała ich Amber.
 -Mów kim jesteś i co zrobiłaś z Amber.Przecież ty nigdy tak nie mówisz.-Powiedział do blondynki Alfie.
 -Ej ludzie.Wróćmy do głównego tematu.-Wtraciła się Joy.-Jak chcesz się dowiedzieć od tych ludzi gdzie jest to miejsce skoro nawet nie wiecie kim oni są,gdzie ich szukać i tak dalej...
 -Autosugestia!-Wykrzyknął Fabian jakby właśnie go olśniło,no w sumie to tak właśnie było.
 -Co?-Wszyscy spytali jednocześnie.
 -Po prostu położymy się spać cały czas myśląc o tym,że chcemy dowiedzieć się gdzie jest Lustrzana Sala oraz,że chcemy poznać ludzi ze snu.Może pojawili by się w naszym śnie,albo przynajmniej sny naprowadziły by nas na gdzie szukać tego miejsca.-Objaśnił Fabian.
 -To postanowione,tak zrobimy,a tymczasem zebranie uważam za zakończone.Sibuna!-Zakończyła Martin.
 -Sibuna!
   Potem wszyscy rozeszli się do swoich pokoi i zachowywali się jak gdyby nigdy nic.Jedyną osobą,którą coś trapiło,była Joy.Brunetka usiłowała zrozumieć dlaczego tak ją boli to,że Mara i Jerome znowu są razem.Na początku próbowała sobie wmawiać,że to przez to jaka jest teraz Mara,ale wkrótce stwierdziła,ze już sama w to nie wierzy.
 -Jak myślisz,czemu przeszkadza mi,że Mara i Jerome znowu są razem?-Spytała Patricię.
 -Joy to chyba proste.Zakochałaś się w nim.-Odpowiedziała bez zastanowienia Williamson.Ona już od dawna widziała,że jej przyjaciółka zaczyna czuć coś do Clark'a
 -Myślisz?-Mercer nie chciała wierzyć w słowa najlepszej przyjaciółki.
 -Tak Joy.To widać.Widać jak patrzysz na niego kiedy jest z Marą,a nawet bez niej.Musisz to przed samą sobą przyznać,że on Ci się podoba.
 -Może masz rację.-Stwierdziła Joy.
 -Nie może tylko napewno.-Powiedziała jej Williamson.
 
   Wieczór.Pora spać.Sibuna przygotowuje się psychicznie na to co mogą zobaczyć w snach.Kładą się do łóżka,cały czas myśląc o tym,że chcą wiedzieć gdzie jest sala lustrzana.Zasnęli.Joy,Amber,Alfie-im tak naprawdę nic nie grozi.Oni nie będą musieli zmagać się z niebezpiecznymi snami,pułapkami,Lustrzaną Salą.Najgorzej tutaj mają Wybrańcy-ci,którzy mają misję do wypełnienia.Większą część drogi będą musieli przejść sami,szkoda,że jeszcze o tym nie wiedzą.Liczą na to,że mimo iż wyruszą we czwórkę będą mieli w sobie wsparcie.Nikt ich jednak nie poinformował jak bardzo się mylą.
   Ciemność,ciemność,jedna wielka ciemność.To jest sen.Sen czwórki wybrańców,którzy chcą dowiedzieć się jak trafić do lustranej sali.Nic nie widzieli,nic nie słyszeli,do pewnego momentu,w którym ujrzeli snop jaskrawego światła,z którego wyłoniła się postać.Każdy zobaczył w śnie inną osobę,wybrańca z poprzedniego pokolenia,ale wszyscy mówili praktycznie to samo,poza przedstawieniem się,to u każdego było inne.
 -Witaj.Więc chcesz się dowiedzieć gdzie jest Lustrzana Sala?Mogę Ci powiedzieć,ale najpierw muszę Cię ostrzec,że możesz nie przeżyć tej podróży.Droga usiana jest pułapkami,a niektóre z nich są wręcz śmiertelne.Sami ledwie przeszliśmy tą drogę.Na pocieszenie powiem tylko,że jeśli jesteś Wybrańcem,uda ci się dotrzeć do sali,a potem droga tam będzie już prosta i spokojnie będziesz mogła/mógł tam iść nie przejmując się pułapkami.Jeśli jesteś pewna/pewien,że chcesz wyruszyć w tą niebezpieczną podróż to idź w stronę wielkiej polany w środku lasu na zachodzie miasta,tam znajdziesz budynek pokryty bluszczem,a w nim Salę Lustrzaną.-Powiedzieli ludzie z wizji i zniknęli.Ponownie zapadła ciemność.

   Poranek.Noc minęła spokojnie.Sibuna w swoich snach nie widziała nic strasznego.Jednak kiedy obudzili się i przypomnieli sobie słowa ludzi,którzy objawili im się we śnie,dopadło ich przerażenie.Śmiertelne pułapki.Te dwa słowa.To właśnie to,co w tym wszystkim było najgorsze.
   Pora śniadania.Wszyscy zebrali się w jadalni i jedli w spokoju i ciszy.Było wręcz zbyt cicho.Jerome myślał wciąż nad słowami,które Joy wypowiedziała poprzedniego dnia,Sibuna rozmyślała nad snami,cała Sibuna,bo pozostała trójka dowiedziała już się o treści snów,Mara zastanawiała się czemu Jerome nic nie mówi,Bella i Victoria,zaczęły przejmować się milczeniem swoich przyjaciół i próbowały wpaść na jakiś trop,który pomógł by im w ustaleniu co trapi resztę towarzystwa.Tak właśnie minęło śniadanie.W zupełnej ciszy,aż niepokojącej.
   Każdy zapewne zastanawia się kto pojawił się w snach czwórki przyjaciół z Anubisa.Nina widziała Sarę czym była naprawdę zadziwiona,bo staruszka nigdy nie wspomniała o Sali Lustrzanej ani o niczym takim.Patricia i Fabian,ta dwójka widziała ludzi zupełnie sobie nie znanym,więc niestety trudno określić kim byli.Natomiast Eddie,on miał najgorzej.Cały dzień zastanawiał się kogo widział w śnie,no właściwie to wiedział kim była ta osoba,ale zastanawiał się dlaczego dowiedział się o tym dopiero w tej chwili,a nie wcześniej.Chłopak chciał wiedzieć dlaczego ukrywał przed nim te informacje.Osobą,którą spotkał Miller w śnie był jego własny ojciec,dyrektor Sweet,który jakimś dziwnym trafem niedawno zaczął być po stronie Sibuny,a nie Victora...Szkoda tylko,że nikt nie wiedział dlaczego to robił...



Miło by było gdybyście skomentowali c'nie,bo ja już serio nwm czy ktoś to czyta.
Ja wiem,że te moje rozdziały nie są jakieś za specjalne,ale możecie chociaż pokazać że to czytacie,powiedzieć co źle czy coś.
Możecie se nawet po mnie jeździć,ale przynajmniej będę wiedziała,że czytacie to i wam się nie podoba

Wyraźnie inna

sobota, 8 lutego 2014

Rozdział 14-Lustrzana sala


Hej,hej!
Wita Was Wyraźnie Inna uzależniona od piosenki ''Can we dance'' która pomogła w pisaniu rozdziału.Hahah nie miał kto mnie natchnąć więc się uzależniłam od tej piosenki i tadaa mamy rozdział xD
No to ten,nwm na razie kiedy pojawią się rozdziały na innych blogach,bo na Different History na razie nic się nie pojawia,bo jakoś tak nie ma kiedy pisać,znaczy ja mam kiedy pisać,ale nie mogę wyłapać momentu kiedy Patricia Miller będzie na gg i ze mną łaskawie popisze rozdział,a na Peddie-my story muszę przemyśleć co napisać w rozdziale,bo kurde,no nwm.Tak więc wybaczcie,ale ja nie mam pojęcia czy zrobić to co chciałam czy nie,bo straciłam przekonanie do tej sceny no i kurczę się rozpisałam,no przynajmniej gdzieś mogę,bo twitter nie chce dodac znaków do tweetów xD
No to tego rozdzialik,taki se jakiś tam wyszedł:


~Z perspektywy narratora~
 -No mów!-Zażądała od razu Amber.Blondynka miała już dość piwnicy,książek,kurzu i ogromnej nudy,na którą była narażona spędzając czas w gabinecie Frobishera.
 -Daj mi się najpierw doczytać!-Powiedział brunet i usilnie próbował doczytać się zamazanych już trochę liter z książki,którą trzymał właśnie w rękach.
 -Długo jeszcze-Spytała Millington zniecierpliwiona po minucie oczekiwania.
 -Amber,jeszcze chwila.-Odpowiedział spokojnie Rutter i po chwili przeczytał wszystko co mogło być istotne dla Sibuny.-Więc sala lustrzana jest jakby granicą między dwoma światami,między światem który znamy,a światem który jest dla nas czymś niewiarygodnym.Światem tych,którzy cierpią.Tylko wybrani mogą ocalić świat od zagłady spowodowaną tym co dzieje się po drugiej stronie luster.Jeśli wybrańcy nie zdążą na czas świat pogrąży się w wiecznej ciemności.Aby definitywnie zniszczyć złą siłę panującą za lustrami należy lustrzaną salę zniszczyć i nikomu nie pozwolić tych luster naprawić...I tu strona jest urwana.-Zakończył chłopak swoją wypowiedź.
 -Żadną mapką znając życie Frobisher nas nie zaszczycił prawda?-Spytała Nina.
 -Niestety nie.
 -Ok,czyli mamy zniszczyć salę,która nie wiadomo gdzie jest.Zero logiki.-Stwierdził Eddie.
 -Poza tym,to co tu jest nie ma sensu.Mamy zapobiec złu,i zniszczyć lustra,więc po co w snach widzieliśmy ludzi,którzy przez te idiotyczne lustra przechodzili?A tak w ogóle to Frobisher mógł chociaż powiedzieć ile mamy czasu na uratowanie tego świata.No chyba że liczył na to,że jakiś duch się pojawi i nam to powie.-Mówiła jak najęta Patricia.
 -Wiesz,może i miał-Zaczął Alfie.
 -Czekaj sugerujesz,że coś tu się zaraz pojawi?-Spytała
 -Pojawi,Pojawiło,Nie odwracaj się.-Odpowiedział ciemnoskóry przerażonym głosem.Dziewczyna jednak nie posłuchała i odwróciła się.Kilka kroków od siebie zobaczyła czarną postać wokół której unosiła się ciemna mgła.
   Cała Sibuna stanęła twarzą w twarz ze zjawą,która pojawiła się w gabinecie krótko po tym jak Fabian przeczytał o sali lustrzanej,a Sibuna zaczęła zadawać pytania.
 -Więc chcecie wiedzieć gdzie jest Lustrzana Sala i ile macie czasu?-Spytała zjawa o dziwo bardzo miłym i spokojnym głosem.Nikt nie ukrywał zdziwienia tym faktem,bo w końcu zjawa ta wyglądała jak jakiś straszny upiór,natomiast jej głos był taki przyjacielski jakby ta osoba była aniołem.
 -yy no tak jakby chcemy...-Odpowiedziała nieśmiało Joy.
 -Nie mogę Wam powiedzieć gdzie znaleźć Lustrzaną salę,ale mogę Wam powiedzieć ile czasu macie.Na Wasze szczęście czas macie aż do nadejścia wiosny.Mam nadzieję,że sobie poradzicie...-Powiedział duch po czym zaczął powoli znikać,jednak nagle znowu pojawił się przed nimi wyraźny.-I podpowiem Wam jeszcze,że mapę będzie łatwo znaleźć jeśli będziecie wiedzieli gdzie szukać.A szukać należy w miejscu gdzie znajdują się informacje na każdy temat.Ufajcie swoim zmysłom.Wierzę w Was.-Po powiedzeniu tych słów zjawa zniknęła na dobre.
 -No to przynajmniej mamy odpowiedź na jedno pytanie.-Stwierdził optymistycznie Fabian.
 -Przynajmniej coś wiemy.Ale teraz trzeba się zastanowić gdzie znaleźć mapę.-Odpowiedziała Nina.
 -A możemy się nad tym zastanawiać u góry?-Zapytała Amber.
 -No własnie.Głodny jestem.-Dodał Alfie.
 -Alfie,niedawno był obiad.-Powiedziała do ciemnoskórego Nina z pobłażliwością.
 -Taa niedawno,3 godziny temu.-Zauważyła trafnie Patricia.
 -Dobra,nie ma co.Idziemy do góry.-Zarządził Rutter i jako pierwszy ruszył ku wyjściu z piwnicy.
   Kiedy już wrócili do głównego holu domu Anubisa wspólnie postanowili,że nie ma sensu dłuższe zebranie Sibuny,więc wszyscy rozeszli się do swoich pokoi.

   Niewiele czasu pozostało do kolacji,więc większość mieszkańców domu Anubisa było już w jadalni i czekało aż Trudy poda jedzenie na stół.
 -Ej,wie ktoś gdzie jest Jerome?-Spytał Alfie wchodząc do salonu.
 -Pewnie z Marą,jej też nigdzie nie ma.-Odpowiedziała mu Bella.
 -Taa,pewnie tak.Ej szczerze.Już mnie to wkurza.Odkąd do siebie wrócili Jerome ciągle mnie olewa,zwyczajnie ma głęboko gdzieś wszystko co mówię.Jest tylko Mara to,Mara tamto...-Stwierdził ciemnoskóry.-Wyobraźcie sobie,że dzisiaj proponowałem mu żebyśmy zrobili jakiś niesamowity kawał Victorowi albo Sweetowi,a on na to,że nie ma czasu i może kiedy indziej coś zrobimy.Rozumiecie!?On odmówił robienia dowcipów!-Bulwersował się Lewis.
 -Ej a może jest chory?-Stwierdziła Patricia.
 -Na co?Na Marozachwytozę?-Zażartowała Victoria.
   Po tych słowach wszyscy zaczęli sobie żartować z Jerom'a i Mary.Zaczęli ich udawać i naśmiewać się z wielu rzeczy.Ogólnie chodziło im o to,że ten związek jest taki sztuczny,Mara wykorzystuje Jerome'a,a on jest w nią wpatrzony.Jednego tylko żadne z nich nie wiedziało.Jerome stał za drzwiami salonu i wszystko słyszał.Słyszał każdy żart,każde słowo...Postanowił,że nie będzie tego wysłuchiwać i wpadł wściekły do salonu.
 -No nie wierzę.Nie ma mnie pół godziny,a wy od razu zaczynacie mnie obgadywać!?I to mają być przyjaciele?O co Wam wszystkim w ogóle chodzi!-Jerome był wzburzony,niemal krzyczał.
 -O to,że Mara Cie poniża ciołku!Nie widzisz tego?!Robisz wszystko o co ona poprosi!Czy jeśli kazałaby Ci skoczyć z mostu zrobiłbyś to?Jestem pewna,że tak.Widzisz,prawda jest taka,że ona Cię wykorzystuję i zrozum to wreszcie!-Joy postanowiła powiedzieć,to co tłumiła w sobie odkąd dowiedziała się,że Jerome i Mara wrócili do siebie.
 -Co?-Jerome nie do końca rozumiał co dziewczyna ma na myśli.
 -Jerome,ona ma rację.Ty robisz wszystko co chce Mara,a nie myślisz w ogóle o sobie,ani o nas,o swoich przyjaciołach!-Dodał Alfie,kładąc nacisk na słowa ''swoich przyjaciołach''.
 -Co wy mówicie?Wcale tak nie jest!-Zaprzeczył blondyn i wyszedł z salonu,po czym udał się do swojego pokoju.
 -Nie myślicie,że przegieliście?-Zapytała ich Bella.Ta to zawsze się o wszystko martwi.Taka jej natura,miła dla wszystkich.
 -Nie,ani trochę.-Odpowiedzieli Alfie i Joy jednocześnie.
 -Powinien wreszcie zrozumieć w co się wpakował.-Stwierdziła Patricia.
 -Kolacja!-Nagle usłyszeli głos gospodyni,więc wszyscy przerwali tą rozmowę,usiedli do stołu i zaczęli jeść.
 -Trudy,wiem,że mówiłem Ci to już tysiąc razy,ale genialnie gotujesz!-Powiedział zachwycony Alfie.
 -Żeby tylko tysiąc razy.-Zaśmiała się Trudy.-A tak właściwie to gdzie jest Jerome?-Spytała.
 -Obraził się i poszedł do pokoju.-Odpowiedziała Victoria.
 -Może po niego pójdę?
 -Lepiej nie.Ma zbyt wielkiego focha.-Odradził opiekunce Alfie.
 -Skoro tak mówisz.-Trudy skapitulowała.
   Po kolacji wszyscy wrócili do swoich pokoi żeby zająć się swoimi sprawami.
 -Nie myślisz,że może trochę za bardzo po nim pojechałam?-spytała Joy przyjaciółkę.
 -Za bardzo?Raczej o wiele za mało.-Taką odpowiedź otrzymała Mercer od Patricii.
 -Serio?
 -Tak.To idiota i trzeba mu pokazać,że tak jest,bo inaczej zawsze już tak będzie.Gdyby nie wyszedł tak szybki z salonu sama bym mu jeszcze trochę pocisnęła.
   Joy nagle wstała z łóżka,na którym do tej pory siedziała i ruszyła w stronę drzwi.
 -Gdzie idziesz?-Spytała Williamson.
 -Pogadać z tym idiotą-Odpowiedziała brunetka i wyszła z pokoju.
 -Nie wiem czy to taki dobry pomysł-Powiedziała sobie w  myślach Patricia.


no i tak właśnie kończy się ten rozdział.W międzyczasie kiedy go pisałam znalazłam nowe uzależnienie,a jest nim piosenka ''Wild heart''
No i taka sprawa.Jak przy tym rozdziale też będzie tak mało komentarzy to poważnie zastanowię się nad sensem dalszego prowadzenia tego bloga.Tak więc proszę o komentarze,nawet jeśli mają być negatywne.Chcę poznać Waszą opinię i zobaczyć czy ktoś to coś w ogóle czyta.
Ej a teraz z innej beczki.Słyszeliście o tym nowym serialu na nickelodeon ''Hotel 13''?Ja tam stwierdzam że to tak jakby kopia TdA,mam nawet dowodziki.Tajemny pokój=strych (jak jest zapowiedź tak podobnie przestrzeń w okół wygląda),6 przyjaciół odkrywających sekrety=Sibuna.Obejrzę se jeden odcinek hitlerowskiego serialu żeby zobaczyć sb co to wgl jest,ale nic nie pobije TdA,to jest pewne.
A teraz to kończę notkę,bo pewnie wszyscy zanudzeni.
Więc:

Papa xx
Wyraźnie inna♥

sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 13

  

Hej,hej,hej!
No co tam?Napisałam rozdział!Ale nie liczcie na to,że pojawi się też coś na innych blogach,no chyba,że jeszcze dzisiaj mi się uda,bo jutro uczę się na biologię.Bo nasza mądra pani wymyśliła sprawdzian w poniedziałek,zaraz po weekendzie.A co tam.
Wgl to jaram się nowym wyglądem bloga.Nwm czemu,ale mi się podoba.A wam?Podoba się?
No to kończę gadkę i czytajcie!


   ~Z perspektywy narratora~
 -Sama nie wiem dlaczego to powiedziałam.-Wyznała Joy kiedy zwierzała się przyjaciółce wieczorem.
 -Bo to prawda Joy.Mnie raczej zastanawia dlaczego Jerome.Ty go przecież nigdy nie lubiłaś.-Odpowiedziała jej Williamson.
 -No wiem,ale teraz jest jakoś inaczej...-Stwierdziła brunetka.
 -taa,ale zastanów się zanim...-Zaczęła Patricia,ale przerwała,ponieważ do pokoju wszedł Jerome.
 -Wspaniale,że jesteście obie.Muszę z Wami pogadać.-Powiedział.
   Blondyn wyglądał na szczęśliwego.Jaki był tego powód?Tego obie jeszcze tego nie wiedziały,ale dzieliły ich tylko sekundy by się dowiedzieć.
 -Więc?-Postanowiła zacząć Mercer widząc,że chłopak milczy.
 -Więc ja i Mara znowu jesteśmy razem.Byłem u niej,pogadaliśmy i się pogodziliśmy.-Powiedział uradowany.-I Joy dzięki za pomoc i w ogóle,no wiesz...-Dodał jeszcze i wyszedł z pokoju przyjaciółek.


   I rzeczywiście,kilka chwil wcześniej Jerome Clarke postanowił zapomnieć o swoim ego i poszedł do swojej byłej dziewczyny porozmawiać.Zaczął ją przepraszać,błagać...Jednym słowem poniżył się przed Marą,a ona tego właśnie chciała.To był właśnie ten powód,dla którego znowu była z blondynem.Patrząc na to z perspektywy czasu,dziewczyna niesamowicie się zmieniła.Teraz pragnęła zwyczajnie by przyznawano jej rację,niczego więcej.Dawniej to ona by poszła porozmawiać z Jerome'm,a nie czekała aż on się przed nią poniży,dawniej była dla wszystkich miła,a kilka chwil przed przyjściem Jerom'a do jej pokoju chciała się na nim mścić.Nie oszukujmy się,to już nie była ta sama dziewczyna...


   Joy po usłyszeniu wieści Jerom'a nie wiedziała co ma zrobić.Chciała,próbowała cieszyć się jego szczęściem,ale nie wychodziło jej to za nic w świecie.W duchu cieszyła się,że blondyn tak szybko wyszedł z pokoju,bo nie wiedziałaby jak ma się przy nim zachowywać.W tej chwili przynajmniej była z przyjaciółką i mogła zachowywać się naturalnie i nie udawać,że cieszy się z tego,że Jerome i Mara do siebie wrócili.Brunetka nie mogła z siebie wydusić nawet słowa.Walnęła się tylko na łóżko i w głowie zadawała sobie pytanie ''dlaczego?''.
 -Joy,wszystko w porządku?-Spytała ją zmartwiona przyjaciółka
 -Yhym-Mruknęła tylko.
 -Na pewno?
 -Nie...
   Joy w tej chwili dopiero zrozumiała,że zależy jej na tym,aby Jerome miał odpowiednią dziewczynę i był szczęśliwy,a nie cierpiał,bo Mara z nim zrywa z byle powodu.Taka prawda.Dziewczyna wiedziała,że tak jest tylko wcześniej nie chciała tego przyjąć do wiadomości,teraz zaakceptowała tą myśl i wiedziała również,że ten chłopak nie jest już dla niej wrogiem,ani nawet znajomym,był kimś o wiele więcej.Można nawet powiedzieć,że przyjacielem,tyle tylko,że on sam o tym nie wiedział.Joy zebrała się żeby powiedzieć to wszystko przyjaciółce.I tak właśnie zrobiła.
 -Joy myślę,że dość już nowości na dziś.Chodźmy może spać?-Zaproponowała Patricia gdyż widziała,że jej przyjaciółka coraz bardziej jest przygnębiona.
 -Jasne,to dobry pomysł.-Stwierdziła Mercer.
   Obie przebrane w piżamy poszły do łóżek(tak wiem jak to brzmi).Patricia zasnęła szybko,ale Joy nie poszło to tak szybko.Wierciła się na łóżku,przekręcała z boku na bok,odkrywała,zakrywała i chyba do trzeciej w nocy nie mogła zasnąć.Ciągle rozmyślała nad poprzednim dniem.Po długim czasie,ale w końcu zasnęła.Nie spała jednak zbyt dobrze,jej sen był niespokojny.

   Rano obudziła się wcześnie.Nie była wyspana,ale musiała się ogarnąć i iść do szkoły.Tak zrobiła,poszła do łazienki i przygotowała się do szkoły.Gdy wróciła do pokoju jej przyjaciółka już nie spała.
 -Hej.I jak tam?-Spytała zmartwiona.
 -Źle,prawie nie spałam.-Odpowiedziała.-Myślisz,że ja mogę coś do niego czuć?-Spytała po chwili.
 -Nie chcę nic mówić,ale to możliwe.-Odpowiedziała Williamson.
   Około pół godziny później przyszła pora na śniadanie.Obie zeszły na dół i usiadły przy stole.Byli tam już prawie wszyscy.Śmiali się i żartowali.Podczas posiłku było niezwykle zabawnie,ale tylko do czasu.Kiedy do jadalni weszły dwie ostatnie osoby,których do tej pory brakowało zrobiło się mniej przyjemnie.Do pokoju weszli Mara i Jerome.Olewali to,że wszyscy jedzą i przytulali się,całowali,w skrócie zachowywali się jak para.
 -Hej,nie przy ludziach!-Zaczął drzeć ryja Alfie.(Jak ja kocham ten tekst)
 -O co Ci chodzi?-Spytał Clark.
 -O Was!-Powiedział wskazując palcem na parę.
 -Weź się zapchaj tym jedzeniem.-Warknął na przyjaciela Jerome.
 -A Tobie znowu o co chodzi?!-Tym razem to Joy zabrała głos.
 -A o co ma mi chodzić?!-Odpowiedział jej pytaniem na pytanie Clarke.
 -Kiedyś sam byś krzyczał,że romantyczne scenki Ci obrzydzają jedzenie,a teraz sam je tworzysz.-Dziewczyna powiedziała to co myślała.
   Chłopak nic sobie z tego nie robił.Miłość zupełnie go zaślepiła.Joy chciałaby wiedzieć co on w niej widzi,ale postanowiła sobie darować dalszą wymianę zdań z blondynem.
   Droga do szkoły wyglądała dokładnie tak samo jak zawsze.Sibuna trzymająca się razem i omawiająca zagadkę,którą muszą rozwiązać,a nawet nie wiedzą od czego zacząć.Postanowili więc,że zaczną coś robić i po lekcjach pójdą do gabinetu Frobisher'a i poszukają czegokolwiek w książkach.Na tym skończyli obrady gdyż właśnie dotarli do szkoły i udali się do swoich szafek.
   Tymczasem Mara i Jerome szli razem do szkoły zupełnie nie przejmując się niczym.Liczyli się tylko oni,nikt więcej.Rozmawiali jak gdyby nigdy nic.Zachowywali sie tak jakby parą byli od zawsze.Na szczęście Joy tego nie widziała,bo wtedy by chyba nie wytrzymała...

   W szkole było nudno.Nic się ogólnie nie działo poza sprawdzianem z francuskiego i dziwnych wybryków Alfie'go na zajęciach teatralnych.Ciemnoskróry zaczął prezentować kosmitę,po czym przestraszył się sam siebie i uciekł z płaczem.

   W domu Anubisa obiad minął całkiem spokojnie pomijając fakt,że wszystkich bulwersowało zachowanie Mary i Jerom'a.Joy już wychodziła z siebie,ale próbowała nic nie okazywać.
  W końcu po obiedzie Sibuna tak jak ustaliła udała się do piwnicy i do tajnego gabinetu Roberta.Szukali dwie godziny i nic,ale w końcu Fabian znalazł coś co mogło być jakąś wskazówką.
 -Hej,tu jest coś o sali lustrzanej...-Zaczął i zrobił dramatyczną pauzę

I jak się podoba?Bo mi szczerze mówiąc nie bardzo.No ale cóż.Nie mi oceniać jak wyszło.
Piszcie opinie w komach.

Papa <333
Wyraźnie inna