Hej,hej,hej
No dobra,to chyba będzie ostatni rozdział na blogu skoro chyba nikt go nie czyta.Komentarzy tyle co kot napłakał i ja nie wiem teraz czy pisać dla Was dalej czy porzucić to i zająć się życiem.
Ale tymczasem napisałam rozdział,więc czytajcie:
~Z perspektywy narratora~
Williamson siedziała w pokoju i zastanawiała się czy nie powstrzymać przyjaciółki,ale stwierdziła,że to bezcelowo więc zajęła się swoimi sprawami.Tymczasem Joy zdeterminowana i pewna siebie ruszyła do pokoju Jerom'a żeby mu wygarnąć co o nim myśli,kolejny raz.Dziewczyna miała szczęście,bo blondyn akurat był sam w pokoju więc miała szansa powiedzieć wszystko co myśli i nie martwić się,że Alfie słyszy wszystko co mówi.
Brunetka stanęła przed drzwiami do pokoju Clark'a i zapukała.Chłopak myślał,że to Mara,więc bez wachania podchodzi do drzwi o otwiera je.Zdziwił się bardzo widząc w progu swoją przyjaciółkę,chociaż teraz to już chyba nie do końca...
-Joy,jeśli chcesz znowu na mnie wrzeszczeć to...-Nie dokończył,bo dziewczyna przerwała mu wchodząc do pokoju i zaczynając mówić co jej ślina na jeżyk przyniesie.Blondyn zamknął drzwi i tylko słuchał.
-Wiesz,miałam taki zamiar,ale jakoś teraz nie przychodzi mi do głowy jak mam cię skutecznie obrazić,żebyś zrozumiał jakim idiotą jesteś.-Zaczęła spokojnie dziewczyna.-Powiem więc tylko tyle,że Mara nie jest taka jak ty myślisz.Chciała mnie wykorzystać żeby się na Tobie zemścić.To nie ta sama dziewczyna co jakiś rok temu.Pomyśl o tym.Musiałeś się przed nią płaszczyć żeby Ci wybaczyła,a ty dajesz jej sobą poniewierać.Przemyśl to-Kończy i odchodzi.
Chłopak jakiś czas zastanawia się nad słowami Mercer,ale po chwili zaprzestaje i rzuca się na łóżko i myśli o tym,że dawno razem z Alfie'm nie zrobił żadnego dobrego kawału Victorowi.Wymyśla,że możnaby było zaplanować coś naprawdę genialnego,nagrać i wrzucić do internetu.Te rozmyślania sprawiają,że blondyn szybko zapomina o niedawnej wizycie Joy.
Tymczasem Sibuna zwołała pilne zebranie.Powód zebrania jest błachy,ale nie można go lekceważyć.Spotkanie zostało zwołane przez Fabiana.Chłopak wybrał się do biblioteki w celu szukania nowych informacji.Przeszukując książki nie znalazł nic.Tracąc już nadzieję wziął z półki ostatnią książkę,która mogłaby go naprowadzić na ślad sali lustrzanej,a z niej wypadło zdjęcie.Co prawda nie mówiło ono zbyt wiele.Był na nim jakiś niewielki budynek porośnięty bluszczem,ale to tylko pozory,bo gdy dokładniej się przyjrzeć to otwarte drzwi są bardzo intrygujące.Za tymi drzwiami widać lustra,bez wątpienia to są lustra.Widać w nich odbicie ściany lasu,a także dwóch ludzi.Jeden z dwojga mężczyzn na zdjęciu bez wątpienia jest autorem fotografi znalezionej przez bruneta w jednej z wielu ksiąg w bibliotece Frobisherów.Kim jednak była druga postać?Do końca żadne z nich nie wiedziało,ale było z tym człowieku coś przerażającego i złowrogiego.Możnaby było wręcz powiedzieć,że od tego mężczyzny emanuowało zło,ciemność i żądza krwi.Wszyscy to wyczuwali choć to było tylko zwykłe zdjęcie.Dlaczego?Pewnie dlatego,że on trzymał nóż,duży,błyszczący nóż,a sam miał wzrok,który mówi ''zbliż się o krok,a po Tobie''.
-Dobra,o co chodzi?-Spytała Amber z wyraźnym strachem w głosie.
-Nie mam pojęcia-Powiedział Fabian,który jako jedyny zachował spokój,bo był już zaznajomiony z fotografią.
-Może to jakiś strażnik.-Zaproponowała Patricia.
-Co?-Nikt nie rozumiał co dziewczynie chodzi po głowie.
-Może tylko wybrani mogą wejść do tej lustranej sali,a ten facet chroni tego miejsca przed niepowołanymi gośćmi.Może to zdjęcie ma ostrzec każdego kto odważy się dotrzeć do tego miejsca,że jeśli tam pójdzie zginie.-Wyjaśniła.
-To ma sens.Ale czy ty sugerujesz,że nie powinniśmy tam iść?-Po chwili zastanowienia odezwał się Rutter.
-No właśnie chodzi o to,że powinniśmy,ale tylko my.Przez te wizje.Nie powinniśmy narażać reszty.-Odpowiedziała dziewczyna.
-Tak,chyba tak.Ale najpierw i tak musimy się dowiedzieć gdzie znaleźć to miejsce.-Wtrąciła Nina.
-I nie mamy nikogo kto by nas naprowadził na ślad tego miejsca.-Stwierdził pesymistycznie Miller.
-A może mamy?-Stwierdziła Patricia.-Pamiętacie ludzi z wizji?Może właśnie oni wiedzą gdzie znajduje się to miejsce.
-Ej mówi kim jesteś i co zrobiłaś z moją dziewczyną.-Zwrócił się do niej Eddie.
-Co?
-Zbyt mądrze gadasz,jak nie ty.
-Ej o tym sobie później podyskutujecie-Upomniała ich Amber.
-Mów kim jesteś i co zrobiłaś z Amber.Przecież ty nigdy tak nie mówisz.-Powiedział do blondynki Alfie.
-Ej ludzie.Wróćmy do głównego tematu.-Wtraciła się Joy.-Jak chcesz się dowiedzieć od tych ludzi gdzie jest to miejsce skoro nawet nie wiecie kim oni są,gdzie ich szukać i tak dalej...
-Autosugestia!-Wykrzyknął Fabian jakby właśnie go olśniło,no w sumie to tak właśnie było.
-Co?-Wszyscy spytali jednocześnie.
-Po prostu położymy się spać cały czas myśląc o tym,że chcemy dowiedzieć się gdzie jest Lustrzana Sala oraz,że chcemy poznać ludzi ze snu.Może pojawili by się w naszym śnie,albo przynajmniej sny naprowadziły by nas na gdzie szukać tego miejsca.-Objaśnił Fabian.
-To postanowione,tak zrobimy,a tymczasem zebranie uważam za zakończone.Sibuna!-Zakończyła Martin.
-Sibuna!
Potem wszyscy rozeszli się do swoich pokoi i zachowywali się jak gdyby nigdy nic.Jedyną osobą,którą coś trapiło,była Joy.Brunetka usiłowała zrozumieć dlaczego tak ją boli to,że Mara i Jerome znowu są razem.Na początku próbowała sobie wmawiać,że to przez to jaka jest teraz Mara,ale wkrótce stwierdziła,ze już sama w to nie wierzy.
-Jak myślisz,czemu przeszkadza mi,że Mara i Jerome znowu są razem?-Spytała Patricię.
-Joy to chyba proste.Zakochałaś się w nim.-Odpowiedziała bez zastanowienia Williamson.Ona już od dawna widziała,że jej przyjaciółka zaczyna czuć coś do Clark'a
-Myślisz?-Mercer nie chciała wierzyć w słowa najlepszej przyjaciółki.
-Tak Joy.To widać.Widać jak patrzysz na niego kiedy jest z Marą,a nawet bez niej.Musisz to przed samą sobą przyznać,że on Ci się podoba.
-Może masz rację.-Stwierdziła Joy.
-Nie może tylko napewno.-Powiedziała jej Williamson.
Wieczór.Pora spać.Sibuna przygotowuje się psychicznie na to co mogą zobaczyć w snach.Kładą się do łóżka,cały czas myśląc o tym,że chcą wiedzieć gdzie jest sala lustrzana.Zasnęli.Joy,Amber,Alfie-im tak naprawdę nic nie grozi.Oni nie będą musieli zmagać się z niebezpiecznymi snami,pułapkami,Lustrzaną Salą.Najgorzej tutaj mają Wybrańcy-ci,którzy mają misję do wypełnienia.Większą część drogi będą musieli przejść sami,szkoda,że jeszcze o tym nie wiedzą.Liczą na to,że mimo iż wyruszą we czwórkę będą mieli w sobie wsparcie.Nikt ich jednak nie poinformował jak bardzo się mylą.
Ciemność,ciemność,jedna wielka ciemność.To jest sen.Sen czwórki wybrańców,którzy chcą dowiedzieć się jak trafić do lustranej sali.Nic nie widzieli,nic nie słyszeli,do pewnego momentu,w którym ujrzeli snop jaskrawego światła,z którego wyłoniła się postać.Każdy zobaczył w śnie inną osobę,wybrańca z poprzedniego pokolenia,ale wszyscy mówili praktycznie to samo,poza przedstawieniem się,to u każdego było inne.
-Witaj.Więc chcesz się dowiedzieć gdzie jest Lustrzana Sala?Mogę Ci powiedzieć,ale najpierw muszę Cię ostrzec,że możesz nie przeżyć tej podróży.Droga usiana jest pułapkami,a niektóre z nich są wręcz śmiertelne.Sami ledwie przeszliśmy tą drogę.Na pocieszenie powiem tylko,że jeśli jesteś Wybrańcem,uda ci się dotrzeć do sali,a potem droga tam będzie już prosta i spokojnie będziesz mogła/mógł tam iść nie przejmując się pułapkami.Jeśli jesteś pewna/pewien,że chcesz wyruszyć w tą niebezpieczną podróż to idź w stronę wielkiej polany w środku lasu na zachodzie miasta,tam znajdziesz budynek pokryty bluszczem,a w nim Salę Lustrzaną.-Powiedzieli ludzie z wizji i zniknęli.Ponownie zapadła ciemność.
Poranek.Noc minęła spokojnie.Sibuna w swoich snach nie widziała nic strasznego.Jednak kiedy obudzili się i przypomnieli sobie słowa ludzi,którzy objawili im się we śnie,dopadło ich przerażenie.Śmiertelne pułapki.Te dwa słowa.To właśnie to,co w tym wszystkim było najgorsze.
Pora śniadania.Wszyscy zebrali się w jadalni i jedli w spokoju i ciszy.Było wręcz zbyt cicho.Jerome myślał wciąż nad słowami,które Joy wypowiedziała poprzedniego dnia,Sibuna rozmyślała nad snami,cała Sibuna,bo pozostała trójka dowiedziała już się o treści snów,Mara zastanawiała się czemu Jerome nic nie mówi,Bella i Victoria,zaczęły przejmować się milczeniem swoich przyjaciół i próbowały wpaść na jakiś trop,który pomógł by im w ustaleniu co trapi resztę towarzystwa.Tak właśnie minęło śniadanie.W zupełnej ciszy,aż niepokojącej.
Każdy zapewne zastanawia się kto pojawił się w snach czwórki przyjaciół z Anubisa.Nina widziała Sarę czym była naprawdę zadziwiona,bo staruszka nigdy nie wspomniała o Sali Lustrzanej ani o niczym takim.Patricia i Fabian,ta dwójka widziała ludzi zupełnie sobie nie znanym,więc niestety trudno określić kim byli.Natomiast Eddie,on miał najgorzej.Cały dzień zastanawiał się kogo widział w śnie,no właściwie to wiedział kim była ta osoba,ale zastanawiał się dlaczego dowiedział się o tym dopiero w tej chwili,a nie wcześniej.Chłopak chciał wiedzieć dlaczego ukrywał przed nim te informacje.Osobą,którą spotkał Miller w śnie był jego własny ojciec,dyrektor Sweet,który jakimś dziwnym trafem niedawno zaczął być po stronie Sibuny,a nie Victora...Szkoda tylko,że nikt nie wiedział dlaczego to robił...
Miło by było gdybyście skomentowali c'nie,bo ja już serio nwm czy ktoś to czyta.
Ja wiem,że te moje rozdziały nie są jakieś za specjalne,ale możecie chociaż pokazać że to czytacie,powiedzieć co źle czy coś.
Możecie se nawet po mnie jeździć,ale przynajmniej będę wiedziała,że czytacie to i wam się nie podoba
Wyraźnie inna