piątek, 7 czerwca 2013

Summer story 16


Hej!
Sorki że nie dodawałam,ale nie miałam czasu,no wiecie poprawki i tak dalej.No cóż,dzisiaj w końcu to napisałam.Nie wiem czy jutro się coś pojawi,bo jadę na festyn z Caritasu i nie mam pojęcia o której wrócę i czy nie bd zmęczona.No to koniec tego wstępu i czytajcie:

   Było tam jakoś inaczej,bardziej kolorowo...Jakby przez noc nagle pojawiło się więcej kwiatów...Może to tylko przez pogodę,która dzisiaj była wyjątkowo piękna.Nie zastanawiałam się nad tym dłużej,bo zadzwoniła do mnie Joy.Chciała się spotkać.Powiedziałam że przyjdę do niej za godzinę.
   Napisałam Piper że idę do Joy i powoli udałam się w stronę domu mojej przyjaciółki.Doszłam do niej w 25 minut...Zapukałam i po krótkiej chwili Joy mi otworzyła.Weszłyśmy razem do środka.Nie miałam zielonego pojęcia o czym ona chce ze mną pogadać.Poszłyśmy do jej pokoju i usiadłyśmy na łóżku.Rozmawiałyśmy o wszystkim,chociaż  to głównie Joy mówiła,a ja słuchałam.Gadała coś o tym że te wakacje są najlepszymi w jej życiu i że nie zamieniła by ich nawet na Hawaje.Doskonale wiedziałam o co jej chodzi,ale wolałam już nie wnikać,bo bym się chyba zrzygała od nadmiaru słodkości...Po jakieś godzinie wyszłam z jej domu i poszłam do siebie.Nie miałam zielonego pojęcia co robić,ale siedziałam w pokoju i nic nie robiłam.Stwierdziłam że chyba zacznę wymyślać plan jak nie zwariować.I nagle do mojego pokoju wparowała Piper!Była strasznie podniecona,spytałam o co chodzi.Odpowiedziała mi że znowu kogoś spotkała.Ja miałam nadzieję,że to nie będzie taki palant jak jej poprzedni chłopak...Długo o tym nie rozmawiałyśmy,bo rodzice zawołali nas na obiad.Po obiedzie poszłyśmy do swoich pokoi i się przebrałyśmy.Ja założyłam rurki koloru mięty,i białą bluzkę,a do tego marynarkę w tym samym kolorze co spodnie.Piper za to pastelowe rurki koloru pomarańczowego,białą bluzkę i marynarkę w tym samym kolorze co spodnie.Wyglądałyśmy podobnie pomijając to że miałyśmy ubrania innych kolorów.Potem obie uczesałyśmy się.
   Kiedy już się przebrałyśmy wyszłyśmy z domu i poszłyśmy na spacer.Nie wiem w sumie gdzie szłyśmy,ale niestety doszłyśmy na osiedle plastików.Nie mam zielonego pojęcia jak tam trafiłyśmy skoro nawet nie szłyśmy drogą która tam prowadzi.Podsumowując musimy uważać żeby przypadkiem się na pewną osobę nie napatoczyć.Od razu szybko poszłyśmy w stronę domu,ale niestety plastik,którego wprost kocham*,musiał nas zaczepić.Właściwie jak ona ma na imię?Chyba Miranda,ale stu-procentowej pewności to nie mam.No mniejsza z tym...Zaczepiła nas i oczywiście musiała zacząć o czymś zrzędzić...Paplała cos o tym że już niedługo jej plan dobiegnie końca,coś tam że będzie z Eddie'm,ale dla mnie brzmiało to wszystko jak jedno wielkie ''bla,bla,bla...''Nie czekałyśmy aż skończy swoją głupią litanię i odwróciłyśmy się i poszłyśmy w swoją stronę.W pewnej chwili Piper dostała sms-a i powiedziała że idzie spotkać się ze swoim nowym chłopakiem.Wiem o nim tyle że ma na imię Zack,ale powiedziałam jej że jakby o to jestem do usług.
   Piper poszła szybko w swoją stronę,a ja powoli w swoją.Szłam sobie wolno pierwszą lepszą drogą aż w końcu dostałam sms-a.Jego treść wskazywała na to że mam zjawić się na polance.Rozejrzałam się po okolicy,w której się znajdowałam i stwierdziłam że mam nie daleko.Przyspieszyłam i udałam się w stronę polany.Doszłam tam wcale się nie spiesząc...
 -Długo kazałaś na siebie czekać-Usłyszałam za sobą
 -Taa,to spróbuj spotkać plastika,którego wprost kochasz** i słuchać bredni,które wygaduję-Powiedziałam
 -To wiele wyjaśnia-Stwierdził Eddie
   Potem usiedliśmy sobie przy jednym z drzew.Siedzieliśmy tak przez dłuższy czas i nic nie robiliśmy.Po prostu siedzieliśmy i się przytulaliśmy...

*wyczujcie tę ironię jakby co
**to nadal ironia


I jak?Wiem że nudne,ale cóż.No dobra to:

Pa<3
Wyraźnie inna♥

5 komentarzy:

Podobało Ci się opowiadanie?Skomentuj!Za każdy komentarz jestem ogromnie wdzięczna!
Nie toleruję SPAMU!!!