niedziela, 26 maja 2013

Summer Story 11


Hej!
Jeśli to czytacie znaczy że mnie już w domu nie ma i albo jestem w samochodzie i umieram z bólu czterech liter albo zwiedzam se Zakopane...Sama nie wiem kto dodaje to czy ja czy Donia,czyt.Dominika,bo z nią to się skontaktować nie mogłam jakoś,no ale cóż pewnie jakos to zrobiłam,bo prawdopodobnie ona to dodaje...Czytajcie i ostrzegam trochę nudne:

   Kilka dni później wszyscy mieliśmy pojawić się u Niny...Już się nie mogłam doczekać,dawno jej nie widziałam,no jak kilkanaście dni temu,ale szczegół.Chyba powoli zamieniam się w Amber,ale mój styl powrócił,bo zakład się skończył,ale nikt nie wygrał,bo oboje wytrzymaliśmy do końca.Przeważnie tak jest...Z tym że Dave został przy tym stylu,a ja nie,no może trochę...Stwierdzam że jakoś bardziej kolorowo się ubieram,ale to nie zmienia faktu że plastiki trzymają się ode mnie z daleka...No i dobrze,bo ich nienawidzę.Nie dlatego że są załadne czy coś,one po prostu są sztuczne i myślą że są fajne...Nie ważne...
   Właśnie siedziałyśmy z Piper w pokoju i rozmawiałyśmy...Piper znalazła sobie chłopaka,ale zerwali po 2 dniach,bo okazało się że chodził z 2 dziewczynami na raz.Szkoda mi jej było...Gdyby mi ktoś tak zrobił bym się zemściła,ale Piper nie chciała się mścić...Była strasznie zdołowanam,a ja próbowałam ją pocieszyć i przyznam szczerze że nawet nieźle mi to wychodziło,bo poprawił jej się humor i stwierdziłam tez że jesteśmy nawet podobne,jeśli chodzi o charakter,bo wygląd to wiadomo że tak,obie jesteśmy wrażliwe.Obie nie lubimy kiedy ktos nas rani i w sumie sporo podobieństw by można było wymieniać...
   Po jakies godzinie gadania o tym jaki to ten jej były chłopak jest chamski Piper poszła do siebie się spakować,bo też jechała ze mną do Niny.Ja też się postanowiłam spakować...W sumie szybko mi to poszło,bo po godzinie byłam gotowa.Napisałam do Joy żeby zapytać jak jej ida przygotowania,ale odpisała mi że nie ma teraz czasu,czyli pewnie jest gdzieś z Dav'em,no właśnie oni juz na poważnie są razem...Cieszę się że Joy wreszcie sobie kogoś znalazła,przynajmniej,jeśli ktoś się z kims nie pokłóci,będziemy mieli spokojne wakacje,bo Joy nie będzie znów latała za Fabianem...
   Tego dnia szybko poszłam spać,bo następnego dnia o 5:00 rano musiałyśmy wstać,w końcu do Ameryki daleka droga.Zasnęłam o 21:00...Szybko jakoś...

   Następnego dnia obudziła mnie Piper.Spojrzałam na zegarek,wskazywał 6:00...Co?!Szybko zerwałam się z łóżka,a Piper się zaśmiała.
 -Spokojnie,przestawiłam ci zegarek o godzinę później żebyś szybciej wstała-Wyjaśniła
 -Dzięki-Powiedziałam
   Piper wyszła z mojego pokoju,a ja postanowiłam się ubrać.Założyłam czerwone spodnie,białą bluzkę z jakimiś czarnymi wzorkami,i jeansową kurtką z czarnymi rękawami,wisiorek z takimi jakby mini-okularami i (uwaga zdziwicie się) czarne baleriny.Mówiłam że mój styl się trochę zmeinił,ale tylko trochę...
   Kiedy byłam gotowa,zeszłam na dół.Rodzice właśnie przygotowali nam śniadanie.No właśnie z rodzicami układa mi się coraz lepiej.Teraz czuje że z  Piper jesteśmy sobie równe.Po śniadaniu rodzice odwieźli nas na lotnisko i się pożegnaliśmy.
   Po kilkugodzinnym locie wreszcie byłyśmy w Ameryce.Myślałam że plastiki sa straszne,ale to chyba raczej powinnam o samolotach powiedzieć.Dobra,mniejsza o to...Kiedy wreszcie wyszłyśmy z tego lotniska skierowałyśmy się w stronę domu Niny.Muszę jej podziękować że mieszka blisko lotniska...Doszłyśmy do niej jakoś w 10 minut...Zapukałyśmy i otworzyła nam Nina
 -Hej,co tak wcześnie?-Przywitała nas
 -No wiesz,u nas jest jakoś koło 15:00-Odpowiedziałam
 -No tak,racja-Stwierdziła,po czym zaprosiła nas do środka.Jej dom był bardzo ładny.Było tam kolorowo i wszędzie było duzo kwiatów.Nina nas oprowadziła,a potem poszłyśmy do kuchni.Przywitałyśmy się z jej babcią.Muszę przyznać że Nina ma bardzo gościnną babcię,bo gdy tylko nas zobaczyła od razu zaczęła przygotowywać coś do jedzenia.
   Po jakies godzinie u Niny zjawił się Fabian...Ta,jego to się tu mozna było szybko spodziewać.Przyznam że nawet myślałam chwilami że go tu  zastaniemy kiedy przyjedziemy.Nina wpadła do nas na chwilę i powiedziała że wychodzi gdzieś z Fabianem.No tak tego to już w ogóle sie mogłyśmy spodziewać...Wyszli gdzieś,a my poszłyśmy do ogrodu.Zanim tam poszłyśmy zdjęłyśmy kurtki,bo w Ameryce było ciepło,można nawet powiedzieć że gorąco.No już nie to co w Angli.Wzięłyśmy okulary przeciwsłoneczne i poszłyśmy do ogrodu.W ogrodzie było pięknie.Były tam bujaczki ogrodowe i leżaki,grill i duużo kwiatów.Usiadłyśmy na jednej z bujaczek i rozmawiałyśmy...Po jakiś 30 minutach do ogrodu ktoś przyszedł.Nie wiedziałam kto,bo miałam zamknięte oczy,Piper też,bo głowy kierowałyśmy w stronę słońca...Słyszałam tylko kroki.I następne co usłyszałam to:
 -Buu!
   Piper krzyknęła,a ja skupiłam się na tym kto to był...
 -Chciałeś mnie przestraszyć czy rozbawić?-Zapytałam,kiedy zorientowałam się że to Eddie
 -Ciebie też miło widzieć Gaduło-Odpowiedział
 -Jak ona to robi że niczego się nie boi?-Zapytała Piper
 -Podzielność uwagi-Odpowiedziałam i wreszcie otworzyłam oczy i wyprostowałam głowę...Obie wstałyśmy z tej ławki i przywitałyśmy się z Eddie'm...Potem zaczęła się rozmowa o naszych zakochańcach,czyli Ninie i Fabianie.Koło 12,czasu amerykańskiego oczywiście,zjawili się Mara,Jerome,Amber i Alfie,a o 13 reszta...Przez prawie cały dzień i pół nocy gadaliśmy o głupotach...

Wiem że jest od groma błędów,ale nie chce mi się poprawiać,po za tym kiedy kończyłam to pisać i zapisałam wersję roboczą była 21:21 Jej ktoś o mnie myśli!Lol No dobra to komentujcie i jeśli coś odpisuję jako anonim i podpisuje się ''Wyraźnie inna''

Pa<3Kocham Was ludzie!<3
Wyraźnie inna♥

8 komentarzy:

Podobało Ci się opowiadanie?Skomentuj!Za każdy komentarz jestem ogromnie wdzięczna!
Nie toleruję SPAMU!!!