środa, 24 kwietnia 2013

Cz.32

Hej,hej!
Więc było sporo komentarzy to ja dodaję kolejne opowiadanie.Są linki więc uwaga.Mam nadzieję że wam się spodoba:

Z perspektywy Victorii
 -Tylko lepiej uważaj,bo jak wylądujesz w szpitalu to nie mów że nie ostrzegałam.
 -Dobraa...To gdzie ona jest?
 -Myślisz że ci powiem?!
 -Sam ją znajdę!
   Kim był ten chłopak.Piper go znała,a on kogoś szukał.Tylko kogo?Zapytałam o to Piper.

Z perspektywy Piper
   Tylko tego brakowało.Zjawił się tu Kevin!Dziewczyny nie wiedziały o co chodzi,a Victoria mnie o to zapytała.Powiedziałam im wszystko
  -To Kevin.Taki głupek z miasta,w którym mieszkamy z rodzicami.Zarywa ciągle do Patricii i ubzdurał sobie nawet że ona chce z nim być,a to nieprawda.Mam nadzieję że Eddie jest z nią teraz bo może być gorąco.Lepiej jej poszukam-Powiedziałam i poszłam szukać Patricii
   Po drodze natknęłam się na Jerom'a i Marę.Spytałam czy ją widzieli.Powiedzieli że jest niedaleko.Spojrzałam w bok i ją zobaczyłam.Podeszłam do niej szybko.
 -Kevin tu jest!
 -Co?Masz na myśli TEGO Kevina?-wiedziała o co chodzi
 -Tak!
 -Tego samego Kevina,który się we mnie buja i ubzdurał sobie że chcę z nim być,chociaż wiele razy już go spławiłam
 -Tak!
 -Tylko nie to
 -Powiecie o co chodzi?-Spytał Eddie
 -W skrócie...Koleś który się we mnie buja tu jest i jest zdolny do wszystkiego
 -Eddie nie spuszczaj jej z oka nawet na minutę,bo zabiję!-zagroziłam
 -Luzik
   Mam nadzieje że Kevin się do niej dzisiaj nie zbliży

Z perspektywy Patricii
   Kevin tu jest!!!Tylko nie to!!!On jest zdolny do wszytskiego,bo jego reputacja jest dla niego tak ważna,że musi poderwać każdą dziewczynę,a ja mu się nie dałam i teraz chce mi coś zrobić,bo psuję mu tą jego reputację.Bałam się...Nie wiedziałam co on może zrobić.Eddie chyba to zauważył.
 -Co on może zrobić?-Zapytał
 -Sama nie wiem,ale może zrobić wszystko-Powiedziałam
 -On nie rozumie że nie chcesz z nim być?
 -Nie i nie rozumie że mam chłopaka
   Taa my sobie tu rozmawiamy o głupotach a Kevin mnie szuka.Wspaniale!Nie miałam zielonego pojęcia jak mu uciec,albo go wykiwać.On był sprytny...Poszliśmy na dwór przed szkołę,bo stwierdziliśmy że tam będzie bezpieczniej.Niestety myliliśmy się.Kevin tam przyszedł.
 -Zawsze tak jest...Uciekasz tam gdzie mało ludzi,zostawiasz mnie tam gdzie jest ich dużo.To może wreszcie przyznasz że mnie kochasz i przestaniesz mi niszczyć reputację...-Mówił Kevin
 -Po pierwsze:nie kocham cię,po drugie:nigdy z Tobą nie będę,po trzecie:będę niszczyć twoją reputację!-Powiedziałam
 -Serio?Mam ci uwierzyć?Wiem że mnie kochasz...
 -Serio?Myślisz że te twoje lipne teksty na mnie działają?
 -Oczywiście-Odpowiedział i zaczął się do mnie zbliżać.Teraz to się przeraziłam.Kevin chciał mnie dotknąć.Ja już byłam na tyle przerażona że nie mogłam się nawet ruszyć
 -Ej gdzie z tymi łapami-zareagował Eddie
 -O widzę że załatwiłaś sobie ochroniarza-zwrócił się do mnie Kevin
 -A co zazdrosny?
 -Zejdź mi z drogi!
 -Ani mi się śni!
 -Uważaj,bo zaraz ci się coś stanie,a potem jej-wskazał na mnie Kevin
 -Grozisz mi?Serio?
 -Tak!
 -Weź już stąd lepiej idź-Powiedział Eddie.Powiedział to jakby z wściekłością.Kevin wreszcie sobie poszedł.
   Eddie mnie przytulił i spytał czy wszystko dobrze.Odpowiedziałam że tak.Niby nic mi się nie stało,ale nie mogłam się udpokoić.Wolałam nie myśleć co by się stało gdyby nie było tutaj Eddie'go.Mogło być bardzo,bardzo źle.

  Następnego dnia na szczęście mieliśmy wolne.Siedzieliśmy własnie w jadalni i jedliśmy śniadanie.Wszyscy byliśmy w piżamach,bo dopiero wstaliśmy,a była niedziela więc mogliśmy sobie na to pozwolić.Późnie mieliśmy zorganizoważ sobie malutką imprezę,bo Piper i Ariana miały następnego dnia wyjechać.Bella powiedziała że nam coś zaśpiewa,tak na dobre zakończenie potym co wszyscy ostatnio przeszliśmy.Wredna Nina,Ariana oszukująca wszystkich na około...Mogło być fajnie.Po za tym mieliśmy zorganizować sobie spotkanie Sibuny,bo Amber czegos chciała,ale nie wiedzieliśmy kiedy to zrobić,bo dzisiaj nie będzie czasu,a w nocy Victor będzie pilnował domu żebyśmy nie łazili po nim.Na impreze mamy czas do 1:00 nad ranem,a potem nie wolno nam chodzić po domu,albo będziemy szorowac klozety szczoteczkami do zębów.Nie nawidziliśmy tego więc postanowiliśmy że nie zrobimy tego spotkania w nocy.Wiedzieliśmy że mamy więcej czasu niż 2 dni,bo 2 dni już minęły i nic sie nie działo.Dziwne było to że jakoś za poważnie to my nie podchodzimy do tej zagadki,a mamy mało czasu.Zdążymy...Zawsze na ostatnią chwilę nam się udaje.
  Po śniadaniu wszyscy poszliśmy się ubrać.Założyłam jeansowe spodenki,bluzkę w paski,takie jak u tygrysa i czarne trampki.Piper ubrała się w jeansy,czarną bluzkę,granatową marynarkę i trampki,Joy jeansy,które są podarte,bluzkę z napisami i rónież trampki,a Mara czerwone spodnie,bluzke z napisami i baleriny,a Bella seledynowe spodnie,bluzkę ze smerfami i szare conversy.Potem do naszego pokoju przyszła reszta dziewczyn.Amber jak zawsze cudnie wyglądała.Miała na sobie spodenki,niebieską bluzkę i szpilki w kolorze niebieskim.Nina za to miała na sobie leginsy,bluzkę z króliczkiem w kapeluszu i baleriny,Victoria miała czarne jeansy,białą bluzkę,czerwoną baseballówkę i czerwone conversy,a Ariana czarne spodnie,różową bluzkę i baleriny.
   Amber stwierdziła,że cudownie wyglądamy.Poszłyśmy do salonu porozmawiać.Chłopaków tam nie było.Nie miałam pojęcia gdzie byli,ale napewno tu nie przyjdą.Nie będą siedzieć w salonie z samymi dziewczynami,więc albo gdzieś poszli,albo siedzą w pokoju.
   Rozmawiałyśmy o różnych rzeczach,ale głównie o chłopakach.Amber chwaliła się swoją bransoletką od Alfie'go i powiedziałą nam że ta bransoletka należała do jego babci i że dał jej ją bo mu na niej zależy.Amber spytała też Ninę jak to było dokładnie,że Fabina powróciła,a Nina jej wszystko opowiedziała.
   2 godziny później,czyli o 16:00 zaczęła się impreza.Było bardzo fajnie,Bella śpiewała piosenki,a my się wygłupialiśmy.I pomysleć że na tych wygłupach minęło 5 godzin.Potem stwierdziliśmy że kończymy i zaczęliśmy sprzątać.Nic szczególnego się nie wydarzyło.Po prostu się bawiliśmy i śmialiśmy.
   Było przed 22:00,więc poszliśmy do pokoi.
   Następnego dnia rano pożegnaliśmy się z Piper i Arianą.Potem musieliśmy iść do szkoły,niestety.Nie byłoby źle,gdyby nie to że na chemii usłyszeliśmy głos.Mówił: ''Spiszcie się!On jest blisko!''.To był znowu ten straszliwy syk i znowu na chemii.Co ta chemia ma w sobie?No i co oznaczał ten straszliwy syk?

I jak?Pisać komentarze!Może jeszcze się dzisiaj uda dodać kolejną część,ale musi by sporo komentarzy.

Sibuna ludzie!
Wyraźnie inna♥

5 komentarzy:

Podobało Ci się opowiadanie?Skomentuj!Za każdy komentarz jestem ogromnie wdzięczna!
Nie toleruję SPAMU!!!